O dziwnem Miłosierdziu Opatrzności Boskiej - Kazanie X. Zygmunta Goliana na IV. Niedzielę Postu.

 

Prosimy Cię, wszechmogący Boże, spraw, abyśmy wśród utrapień, które znosimy za nasze występki, zostali pokrzepieni pociechą Twej łaski.
Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, Syna Twojego, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego * Bóg przez wszystkie wieki wieków. Amen

(Z Kolekty dzisiejszej Mszy Świętej)



K A Z A N I E

O dziwnem Miłosierdziu Opatrzności Boskiej

w samem uskąpianiu darów doczesnych.

( N a  c z w a r t ą  N i e d z i e l ę  P o s t u ).


»Podniósłszy tedy oczy Jezus i ujrzawszy,
iź wielka rzesza idzie do niego;
rzekł do Filipa, zkąd kupimy chleba,
ażeby ci jedli«.
        Ew. św. Jana, r. 14, w. 5.


    Ta wielka rzesza idąc za Panem Jezusem daje dowody swojej żywej wiary, a Pan Jezus przez ono wejrzenie Swoje miłosierne pokazuje, jakie są skutki wiary. Rzesza wychodzi z pobliskich miast i wsi, by dusze słowem Chrystusa nakarmić, a Chrystus okazuje swoją opatrznością troskliwość o doczesne potrzeby dla tych, którzy do Niego idą z ufnością, by zaspokoił potrzeby ich dusz. Idą za chlebem który z Nieba zstąpił, a On wprzód nim Słowem Swojem zgłodniałe tłumy zasycił, wierny obietnicy, iż szukającym Królestwa Bożego przydane będą resztki, już im w Miłosierdziu i Wszechmocności Swej chleb doczesny przygotowuje.

    Którzy o Nim myślą, którzy Jego troskliwie z zapomnieniem o swych potrzebach szukają, ci są przedmiotem Jego myśli, Jego troskliwości; którzy okazują, iż wiedzą co im najpotrzebniejsze, tym Zbawiciel dowodzi prawdziwości onych słów, które wyrzekł o Nim Salomon, jako o Mądrości Przedwiecznego Ojca: »Bo te, którzy są Jej godni, sama obchodzi i na drogach się im pokazuje i zabiega im we wszelkiem obmyślaniu« (Mądr. 17, 17), oraz tych słów, które własnemi wyrzekł ustami: »Wie bowiem Ojciec Niebieski, iż tego wszystkiego potrzebujecie (Math. 17, 32). Oczy tych wszystkich w Nim nadzieje mają«, według tego co mówi Psalmista: »a On im daje pokarm czasu słusznego«, jako w drugiej połowie tegoż samego wiersza dokłada: Oni się wyznają słów Pańskich głodnymi, nie tak, jak Faryzeusze i Skryby, którzy się temi słowami brzydzili, niby do zbytku nasyceni prawdą, a Pan Jezus i dusze ich i ciała nasyca cudownie, według tego, co był śpiewał Dawid: »Bogacze niedostatek cierpieli i łaknęli, lecz szukającym Pana, na żadnem dobrem nie będzie schodziło«. (XXXIV, 11).

    A my X. X. patrząc na to, jakąż dla siebie weźmiemy naukę i czem dzisiaj posilemy dusze nasze? Patrząc na wielką wiarę w Opatrzność i na cuda Opatrzności, uczmy się dróg Opatrzności. Już dwa razy czytając tę Ewangelią, rozważaliśmy najprzód, jako Pan Jezus opatrzny jest dla wszystkich ludzi, gdy przez Kościół Swój katolicki wszystkich pokarmem Swojej Nauki zasila, a potem jeszcze jako wszystkich już wiernych chlebem rozmaitym duchownym nakarmia; dzisiaj więc słusznie już udać się możemy do rozważania dróg Opatrzności w tych naszych doczesnych potrzebach, abyśmy patrząc na Dobroć i Mądrość tej Opatrzności, pocieszali się w troskach i ciężkościach naszych ku ich cierpliwemu znoszeniu.
    Idźmy więc za śladami Opatrzności, jako ta rzesza szła za Zbawicielem i przypatrujmy się Jej z nami postępowaniu, a ta Opatrzność pospieszy ku ratunkowi, z którym się dla nieusposobionych serc naszych ociąga. Badajmy Jej kroki a dowiadujmy się, że jako wszystko co mamy i czem jesteśmy, od Niej mamy i Jej wszechmocną a miłosierną wolą jesteśmy, tak też i wszystko czego nie mamy a za czem wzdychamy, od Niej też dostać możemy.
    Bardzo to potrzebna i pożyteczna nauka, powiada św. Augustyn, abyśmy ani dlatego, że nam jeszcze czegoś Bóg nie dał, wiary w Boga nie tracili, ani też wziąwszy to, co łaskawie udzielił, wdzięczności nie zapominali — Nec in es quod adhuc non donavit incredulus, nec in eo, quod jam donavit, ingratus (Ep. 52 ad Maced.). Bo 1-mo, jeśli nie dał i nie daje czegobyśmy chcieli, to właśnie dlatego, iżby dał coś lepszego i większego, czegośmy chcieć nie chcieli. Bo 2-do, jeżeli nie daje wtenczas, kiedybyśmy chcieli, to dlatego, żeby dał wtenczas, kiedybyśmy pożyteczniej wzięli. O tem będzie dzisiejsze Kazanie.

    Podnieś-że na nas Twe oczy miłosierny Jezu, i dobrze temi prawdami nakarm serca nasze. Maluczkie to i niepożywne słowo rozmnóż i uczyń posilnem, a tym słuchaczom każ usiąść na zielonej trawie chętnego usposobienia i dobrej otuchy. Prosimy Cię o to Panie przez tę miłość, jaką ku Tobie ma Niepokalana Twa Matka, która nam Ciebie z Nieba przyniosła, o Chlebie prawdziwy!

Zdrowaś Maryo !


I.

    Mając mówić o Opatrzności, powiedzmy najprzód, co to jest Opatrzność.
    Św. Tomasz Doktór anielski powiada, iż Ona jest przyczyną w umyśle Boskim, dla której Bóg wszystkie rzeczy tak a nie inaczej do celów swych doprowadza. Providentia est ratio ordinis rerum in finem.
    Opatrzność przeto, jest to sam Bóg, który jak wszystko z niczego wyprowadził, tak wszystko do swojego przeznaczenia doprowadza; czyli mówiąc językiem pół filozoficznym a pół teologicznym, Opatrzność jest to ostateczna najwyższa przyczyna, dla której wszystko co jest, tak jest, jak jest, a nie inaczej. Ale filozofia tu nic nie ma do czynienia i o Opatrzności rozprawiać nie może, aby odpowiedziała, jakie jest przeznaczenie człowieka, czyli po co tu jest człowiek i tak jest, jak jest, a nie inaczej. Kiedyż który filozof przyszedł do tej prawdy, która stoi na czele katechizmu jak najprościej i jak najprzystępniej wyrażona, że człowiek stworzony jest na to, aby Boga znał, kochał i z Nim wiecznie królował? A skoro do tego żaden rozum dojść nie może, nigdy też i tego wytłomaczyć nie potrafi, dlaczego człowiek tak jest, jak jest, a nie tak, jakby chciała jego krew, jego zmysły, jego namiętności. Spytaj się filozofa: powiedz mnie dlaczego tu n. p. złośnicy w dobre opływają, a cnotliwi tak często cierpią? A zobaczysz, że albo ci nic nie odpowie, jeźli dość mądry, albo ci głupstwo powie, jeżeli jak zwykle zarozumiały.
    Dlaczego? Dlatego, że nie wie o tem, o czem wie każde ośmioletnie katolickie dziecko i każdy prostaczek, iż to Opatrzność Boska tak kieruje, aby złośnik znalazł tu nagrodę za trochę dobrego, a potem wieczne potępienie, które jest ostatecznym końcem niepokutujących grzeszników, i aby cnotliwy tu znalazł karę za niektóre grzechy swoje, a potem wieczne zbawienie, które jest ostatecznym końcem człowieka stworzonego w sprawiedliwości i odkupionego ku sprawiedliwości. Dawid np. patrząc na ten pozorny nieporządek i chcąc go wytłómaczyć rozumem, tak mówi: »Nogi moje o mało się nie potknęły, widząc pokój grzeszników... I rzekłem: tożem ja napróżno usprawiedliwiał serce swe ? Rozumiałem, abym to zrozumiał, ale ta praca (zawżdy) przedemną« (LXXII). Owóź co w tem może rozum. Ale Dawid zrozumiał, gdy rozumowaniu własnej myśli dał pokój, a do rozumienia się Boskiego obrócił; mówi albowiem zaraz: »Aż wnijdę do świątyni Boga i zrozumiem dokończenie ich. Bo oto, którzy się oddalają od Ciebie, zginą, »ale mnie dobrze jest trwać przy Bogu i w Bogu pokładać »nadzieję moję« (Tamże).
    Widzim jak zrozumiał, gdy na koniec ostateczny i złych i dobrych, których mu wiara w sprawiedliwości Boskiej ukazała, spojrzał. Toż i ty każdy katoliku dróg Opatrzności póty nie zrozumiesz, póki nie uwierzysz. »Jeżeli nie uwierzycie, nie zrozumiecie«, powiada Izaijasz. Filozofia najwięcej, jeżeli ci powie, że jest Bóg, ale nigdy o rządach Opatrzności nie wypowiedziała, coby było do prawdy podobne, lub coby przynajmniej sama zrozumiała.
    Największe filozofy w chwilach wielkich wstrząśnień, kiedy się Bóg jawniej nieco bierze do rządów w tym świecie, najciszej gdzieś po kątach siedzą, bo widzą, jak to, co wyrozumowali, z tem co się dzieje, żadnego związku nie ma. Gdy więc tak Dawid nasz w Ps. 72 wyznaje, iż o drogach Opatrzności rozum nic nie wie — w Ps. 103, wszedłszy już do świątyni Boga, to jest patrząc wiarą, słuchajcie jako nadobnie o Opatrzności mówi:  »Panie Boże mój, bardzoś się wielmożnym okazał!... Jakoż wielmożne są Panie uczynki Twoje... wszystkoś w mądrości uczynił, napełniona jest ziemia osiadłością Twoją... To morze wielkie i szerokie odnogami, tam płazy, których nie masz liczby, zwierzęta małe z wielkiemi; tam pływać będą okręty; smok, któregoś stworzył ku naigrawaniu im (morzu). Wszystkie na Ciebie czekają, abyś im dał pokarm czasu swego. Gdy im Ty dasz, będą zbierać; gdy otworzysz rękę Twoją, wszystkie się dobrem napełnią; ale gdy Ty odwrócisz oblicze, zatrwożą się i w proch się swój obrócą. I znowu wypuścisz ducha Twego, a będą stworzone i odnowisz oblicze ziemi«. — A w innym jeszcze Psalmie: »Dokąd-że grzesznicy Panie, dokąd-że grzesznicy będą się chlubić. Będą świegotać i mówić nieprawości, którzy broją niesprawiedliwość ?... I mówili, nie ujrzy Pan ani zrozumie Bóg! Zrozumiejcież głupi... jakoż który wszczepił ucho, nie słyszy? albo, który uformował oko, nie ujrzy? który strofuje narody, azaż nie będzie karał? (Ps. 93). »Albowiem oto nieprzyjaciele Twoi Panie zginą i będą rozproszeni wszyscy (91)... A sprawiedliwy jako palma rozskwitnie, jako drzewo cedrowe na Libanie rozmnoży się« (91). Otóż macie odpowiedź na zapytanie, czem jest Opatrzność... Teraz patrzmy na Jej postępowanie z nami.

    Opatrzność Boska, jakoście już słyszeli, rządząc nami i kierując, nie ma na celu tych dóbr doczesnych, bo nie w nich położyła nasze przeznaczenie. Prowadzi nas w tym życiu jako po drodze, po drodze do wiecznego dobra, które uczyniła ostatecznym naszym celem. Chcecież więc zrozumieć Jej postępowanie z nami? Rozważcież to wszystko, co nam się tutaj przydarza, zawsze w odniesieniu do wiecznego onego dobra, które jest naszem przeznaczeniem. Chciejcież zrozumieć, dlaczego nam Bóg to daje, a tego nie daje?
    Pomyślcie, że i daje i nie daje dlatego, aby w końcu dał to, do czego nas stworzył. Chcecież wiedzieć, dlaczego jedni w ubóstwie pożywają chleb potem i łzami skropiony, a drudzy obfitują w wygody; — jedni długie lata jęczą na łożach boleści, a drudzy zdrowi i silni — jedni w ustawicznej pracy, a drudzy w swobodzie? Czy dlatego, że Opatrzność Boska więcej myśli o jednych niż o drugich, że jednych więcej miłuje niż drugich? Nie moi drodzy, ale właśnie dlatego, że o wszystkich myśli, i dla wszystkich miłosiernie chce, ażeby osiągnęli co im w Swojej Miłości zgotowała. A wiedząc, że jednym pomocniejsze do osiągnienia tego celu ubóstwo, smutki, choroby, cierpienia, a drugim znowu bogactwo, swoboda, zdrowie, każdemu to daje, co do onego celu doprowadza. Owszem to, co się rozumowi zda niesprawiedliwością, jest w rzeczy samej dowodem większej jako miłości i troskliwości Bożej, gdy naprzykład widzimy, iż tylu prowadzi drogami ubóstwa i cierpienia, drogi te bowiem ważkie i cierniste, pewniej prowadzą do szczęścia wiecznego.
    Z drugiej też strony, nie wiem gdziebyś takich ludzi znalazł, którzyby samem zdrowiem, swobodą i szczęściem na tej ziemi oddychali, albo i onych, którzyby jeno samą goryczą na tej ziemi byli karmieni od Boga. W każdej tutejszej goryczy jest jakaś przymieszka słodyczy i na odwrót, każda, tutejsza słodycz ma na dnie swojem gorycze. Cóż znaczy ta mieszanina? Znaczy, że nie tutaj twoje przeznaczenie, że Opatrzność tym sposobem zapobiega, abyś sobie drogi do przeznaczenia nie zrobił przeznaczeniem, abyś z oka nigdy tego nie stracił, co ci w wieczności przygotował Stwórca.

    Znaczy też jeszcze i to, co właśnie jest najważniejsze, iż dobro, którego pragniesz, nie byłoby dla ciebie dobrem, ale przeszkodą do wzięcia prawdziwego dobra, ale złem.
    Zobaczmy to na przykładzie. Jesteś naprzykład człowiekiem majętnym, ale nie masz zdrowia. Usłyszałeś, że ktoś ma cię za bardzo szczęśliwego i mówi: To mi życie! o nic się nie troska, wszystko mieć może, wszystko jest na jego zawołanie. Więc z pewnym żalem i goryczą odpowiadasz na to w sercu: Co mi po tem wszystkiem, gdyż zdrowia nie ma? Gdybyś mi Boże dał zdrowie lepsze, dopieroż byłbym szczęśliwy!
    Próżny żal, próżna skarga, próżne westchnienie, Bóg zdrowia nie daje. Dlaczego? Dlatego, że dalej widzi niż ty. Dlatego, że gdyby się u ciebie bogactwa zeszły ze zdrowiem i z siłami, używałbyś ich na zbytki, na rozmarnowanie tego, coć Bóg dał dla swojej chwały, na własne a może i cudze potępienie. Ktoś inny zdrów i pełen zdolności, ale do majątku albo znaczenia nigdy dojść nie może. Więc mówią: Coby to był za geniusz, jaka potęga, gdyby miał za sobą znakomitość rodu, gdyby był przyszedł do gotowych zbiorów! O jak często słyszymy skargi na podobne zmarnowanie możebnych wielkości, że już nie powiem o tych, co rozumieją sami o sobie, iż są pochodniami ukrytemi pod korcem niedostatku lub ofiarami głupoty społeczeństwa, co się na nich poznać nie chce.
    Dlaczegóż to tak? Dlatego, że oczami zmysłów, lub oczami rozumków patrzą, ale wejdźmy jeno jako Dawid do świątyni Boga, to jest okiem wiary, wejdźmy w widoki Opatrzności kierującej nami ku szczęściu i wielkości wiekuistej, a wnet -że jako On zrozumiemy, że Bóg tym sposobem zapobiega właśnie opatrznie nieszczęściom, któreby wypłynęły z wyniesienia owych mniemanych geniuszów i dla nich samych i dla wielu może innych. Jednym nie dając zapobiega pysze, drugim nie dając zapobiega nierządom, innych jeszcze, nie dając, ratuje od ohydnej chciwości, która jak ogień, tem się okropniej wzmaga, im więcej ma żywiołu — a wszystkich zgoła, właśnie dlatego, że nie daje czegoby chcieli, ratuje od wiecznej zguby, od rozminięcia się z wiecznem przeznaczeniem. Wszakże nie tylko tem ratuje, że nie daje, ale też i tem, że nie tyle daje, ilebyśmy chcieli, tylko pod pewną wagą i miarą. Tym sposobem albowiem utrzymuje nas w granicach zbawiennej mierności, o której wielu pięknie mówi i pisze, ale w której nie wielu sobie podoba.
    Pogański poeta, który do niej napisał dziwnie piękną odę, zapewnie przez niejednego z was powtarzaną w młodości, i który ją nazywa złotą, wolał złoto mecenasowe, które wcale do mierności nie pomagało. Zresztą, grzechu przeciw mierności nie wielu się wstydzi. Kto jest wysoko, chce być jeszcze wyżej; kto jest bogaty, chce być jeszcze bogatszym, a dla nowych coraz wyniosłości lub nabytków tak się poświęca spokojność, tak się podejmuje trudy, jakby się jeszcze niczem nie było i nic nie miało. Jeżeli dorównał wyższemu, nie dosyć — przemyśla jeszcze jakby nadeń wygórować.
    Jeźli dopełnił ten lub ów tysiąc — niedosyć — myśli teraz i trapi się jakby zrobić inne... Więc gdy się nie uda, narzeka — a narzekań takich ileż! Ten i tamten dostąpił choć mniej wart — ten i tamten zrobił tak wielki interes, choć mniej zabiegał. Każdy w innym rodzaju, ale proszę was, wielu naliczycie takich, którzyby podobnych żalów nie rozwodzili? A Opatrzność słyszy, ale nie wysłucha, bo Opatrzność widzi, żeby to było ze szkodą zbawienia, jeźli już nie tych dusz pysznych, nienasyconych, chciwych, którym myśl o zbawieniu nie wiele robi kłopotu, to tych, nad któremi mógłby być zwiększon ich zgubny, szatański wpływ.
    W ogóle postępuje sobie z nami Opatrzność, jak Matka tkliwie kochająca z dziećmi, którym daje tyle ile wie, że im potrzeba, ale nieraz odmawia i łzom ich nawet poruszyć się nie da. Dlaczego ? Czy to dowód jej twardego serca lub zaniedbania ? Nie, to właśnie dowód troskliwej miłości.
    Nie daje tego, lub tego, wiedząc, żeby tem szkodziło sobie lub drugim — nie daje więcej, przez wzgląd na dobro, którego dziecko nie dość pojmuje. Tak i Opatrzność, ta najtroskliwsza wszystkich Matka, nie daje wielu rzeczy, których pragniemy, bo wie, żeby to zdrowiu i szczęściu duszy szkodziło. Bo wie, czego my nie wiemy, albo nie dość wiemy, lub czemu niedowierzamy. Z drugiej strony więcej miłuje nasze dobro i chce go dla nas, niżeli my sami. Zamiast przeto narzekać mielibyśmy, raczej obawiać się pożądań naszych, a wołać z Ekkleziastykiem: »Podwyższenia oczu moich nie dawaj mi i wszelką żądzę odwróć odemnie«. (Eccl. XXVII, 5).

II.

    Dobrze to, mówicie zapewnie w sercach waszych, dobrze to, jeżeli idzie o dogadzanie wyniosłości, łakomstwu, pożądliwości. Słusznie, że Opatrzność z tej strony sercom ludzkim nie dogadza. Ale wieluż to biednych, cierpiących, na których prośby zda się być głuchą, choć o rzeczy najkonieczniejsze proszą. Wieleż to serc ciężko ranionych a niepocieszonych, wiele szlachetnych pragnień niezaspokojonych ? Prawda, ale ta prawda wcale przeciwko Opatrzności nie świadczy, która jeźli nie daje tego, czego słuszniej, czego godziwiej serca nasze pragną, to dlatego, żeśmy nie są dosyć do wzięcia takiej łaski usposobieni, że teraz udzielona, mniej byłaby korzystną, że udzielona w czasie przez Opatrzność przewidzianym i zakreślonym, będzie pożyteczniejszą. Ach! czy podobna? woła serce uciśnione, czy podobna przypuścić, aby Opatrzność chciała przeciągać moje cierpienia, aby mogła mieć jakieś widoki w uskąpieniu tej pociechy, którą tylu innych mniej potrzebnych posiada, i aby ta Opatrzność dla tylu innych łaskawa, dla mnie tylko tak była twardą, i nieubłaganą! Dlaczegóż o Wielki Boże, tylu uwielbia miłosierdzie Twoje, ja tylko wyłączon, dlaczego ku tylu wyciągasz dłoń Twoją pełną łask, a odemnie odwracasz oblicze? »Czemu zasypiasz Panie i... czemu zapominasz »ubóstwa mego i udręczenia mego« (Ps. 43, 24). Ach! jak to się często podobne powtarzają skargi! 

    Ale proszę was, kto je najczęściej tak rozwodzi? Ludzie, którzy, gdy dom ich jakaś troska lub niepowodzenie nawiedzi, nie znajdują dość słów na wyrażenie swych żalów, a którzy przecie umieją się śmiać i bawić; choć nie jeden może i nie dziesięć grzechów pustoszy ich duszę. W stanie tak opłakanym, jak jest stan ich duszy, nie o to im chodzi, żeby Bóg podał miłościwą rękę a z nieszczęścia tak wielkiego ratował, ale o to czemu nie daje powodzenia w interesach, czemu z tych lub owych nie wybawi kłopotów, czemu tej lub owej nie udzieli łaski. Aleź zastanówcie się jest-li to czas po temu, jest-li po temu podobny stan? Co za szaleństwo! Chcecie, aby Bóg spieszył z doczesnym jakimś ratunkiem, kiedy tu właśnie dusza potrzebuje ratunku, aby się z wiecznem nie minęła przeznaczeniem. I z tym ratunkiem w doczesnej potrzebie gotów Pan pospieszyć, ale nie teraz, zważcie to dobrze, nie teraz, dlaczegóż? Dlatego, że czeka, abyście odmienili życie i obyczaje. Bo i jakże moglibyście chcieć, aby Bóg miał staranie o ciała wasze, jeżeli wy żadnego starania o własną waszą nie okazujecie duszę? Jako chcieć możecie, aby Opatrzność Boska w potrzebach wam doczesnych usługowała, jeźli wy Bogu w sprawie własnej duszy służyć nie chcecie. Gniewami, złościami, niedbalstwem w rzeczy Bożej aż do obrzydzenia, postępkami gorszącemi, życiem zmysłowym i pożądliwem, łamaniem praw Boskich i Kościelnych, wywołujecie codzień więcej gniew Pański i mielibyście potem czoło żądać, aby z wami Opatrzność Boska jako z najlepszemi dziećmi i gorliwymi katolikami postępowała, aby zawdy była na straży waszej, od każdej zasłaniała troski i wszelkiemi dobrami napełniała? A wiecież wy dlaczego się w domach waszych choroby, smutki, nędze rozgaszczają, drzwiami i oknami na długie lezą mieszkanie? Dlatego, że w domach waszych mieszkają grzechy. A wiecież dlaczego wam w pracy Bóg nie błogosławi, że więcej od niejakiego czasu tracicie jak zyskujecie, a Bóg wiedząc o tem, w pomoc nie przychodzi? Dlatego, że pan domu zapomniał zupełnie o duszy swej, a żona zanadto zajęta swem ciałem, a domowniki ośmieleni przykładem państwa, żyją jak nie ludzie.
    Niechże będzie koniec grzechom, a Opatrzność położy koniec niepowodzeniom. Niechaj z serca wyjdzie złe, a z prawicy też Boskiej wyjdzie dla was łaska. Niech w dom powróci modlitwa, niech wrócą posty, niech wrócą dobre przykłady, cnoty i gorliwość o chwałę Bożą, a wnet zawita i dobre powodzenie i pociecha, jakiej pragną serca. Wypędźcie jeno djabła, który wam znosił niebios przekleństwa, a wnet wejdzie Chrystus, który tak dawno chciał się przychylić błogosławieństwy: »Szukąjcie najprzód Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a to wszystkie będzie wam przy-»dano« (Mat. VI. 33). Rozumiecieź to ? Nie mówi Pan Jezus, że to wszystko »dane« wam będzie, jeno »przydane«, jako coś mniej potrzebnego, przydane do tego, co jest najpotrzebniejsze i jedynie potrzebne, to jest do zbawienia duszy.


    Rozumiemy, odpowiadają nareszcie, ale tego nie rozumiemy, dlaczego sprawiedliwym i pobożnym nie spieszy Opatrzność z ratunkiem. Dlatego nie rozumiecie, że chcecie zrozumieć samym rozumem. Wejdziesz znowu do świątyni Pańskiej, wejdźcie do przybytku Wiary. Tam się dowiecie przez usta Ekldesiastyka, iż »Nąjwyższy jest cierpliwy oddawacz« (V, 4). Tam poznacie, iż jeźli pobożnym nie daje czegoby chcieli tutaj, to dlatego, że lepiej widzi niż oni, iż rzecz ta dana zaraz, przyprawiłaby ich o utratę sprawiedliwości, o zaniedbanie się w pobożności. Tam byście ujrzeli, jako Bóg trzyma w ręku swojem kary na grzeszników, a łaski dla sprawiedliwych, i że jeźli się nie spieszy z nagrodą i karą, to dlatego, iż wie kiedy odda każdemu, co w Miłosierdziu i Sprawiedliwości postanowił. Nam się widzi zbyt rzeczą twardą nie spieszyć na ratunek niewinności, widząc zatem cierpiących niewinnie, wyrzekamy i ubolewamy mówiąc: A jakoż na to mógł pozwolić Bóg — ale Bóg wie co czyni, dalej rzeczy te widząc, i wie, kiedy ma ratować miłe sobie a od świata spotwarzone Zuzanny, oraz niewinnych i sprawiedliwych, a od świata prześladowanych Józefów, a wtenczas gdy On poratuje, pewnie się każda krzywda doczesna w dziesięciornasób opłaci, a przede wszystko, dusza się w swojej wiecznej posiadłości utwierdzi. Tak rzeczy rozumiejąc, nie słyszelibyśmy tych niemądrych wykrzykników, które bądź co bądź, są jakby skargą wytoczoną przeciw Boskiej Opatrzności; nie słyszelibyśmy tych ciągłych narzekań w przeciwnościach, które są wymówkami, jakoby Bóg nie dość był względem nas sprawiedliwym — względem nas — nędzy i prochu, względem nas zawsze grzeszników, którym nic nie winien, którymby dawno mógł był oddać zatraceniem, a którym oddaje cudami Swojej Miłości, i miłosiernej Swojej Opatrzności — względem nas, którzy jeźliśmy mniej grzesznikami a nieco pobożniejszymi, z Jego łaski tem jesteśmy, a których, aby za to co sam dał, wielką nagrodą zapłacić, odmawia tego, co tu posiadane mogło zmniejszyć owe nagrodę lub wcale nas zgubić. Takbyśmy to rozumieli, a dziwującym się odpowiadalibyśmy jak Prorok z wiarą: »Nie bójcie się, ukaże się Pan na końcu a nie zawiedzie. Jeżeli odwłóczy, czekaj, bo przychodzący przyjdzie a nie »omieszka« (Habak. II, 3); a żalącym się nawet pokornie jako Psalmista: »Czemużeś mnie zapomniał i czemu smutno chodzę, gdy mnie dręczy nieprzyjaciel« — odpowiedziałbyś słowami tegoż Psalmisty: Spera in Deo — »miej nadzieję w Bogu« (41).

    Ale kończmy już. Na zakończenie rozwiążemy wielką trudność z jaką dusze małowierne występują, nie tak już przeciw tajemniczemu działaniu Opatrzności, jak raczej przeciw zbytecznemu według nich w tę Opatrzność zaufaniu. Powiedziałem, zbytecznemu według nich zaufaniu, bo rzeczywiście zbytecznego zaufania, które z założonemi rękoma radzi czekać na jakieś cudowne z nieba pomoce, nie tylko że nie uczy Boska nasza wiara, ale je owszem surowo potępia. Bardzoby źle dzisiejsze to kazanie zrozumiał, ktoby taki robił z niego wniosek: »Ponieważ Bóg dlatego nie daje nam tego, o cośmy dotąd prosili i na cośmy pracowali, iż to kiedyindziej ma być pożyteczniejsze, więc nie róbmy nic, ani się módlmy, bo jak przyjdzie czas, tedy dostaniemy«. Uchowaj Boże takiego rozumienia. Nie tego was uczymy, abyście gdy Bóg czegoś nie użycza, przestali na to pracować i o to się modlić, jeno wam to powiadamy, abyście w takim razie tem usilniej pracowali i tem gorliwiej się modlili, ale też, abyście się przytem w cierpliwości, pokorze i głębokiem ufaniu ćwiczyli.
    Ktoby to ufanie zbytecznem nazywał, niechże otworzy Ewangelią, a niech uważa, co mówi Pan: »Nie troszczcie się o żywot wasz, cobyście jedli, ani o ciało wasze, czembyście się odziewali. Albowiem Ojciec nasz Niebieski wie, iż tego wszystkiego potrzebujecie
«. A ktoby znowu rozumiał, iż to słowo »nie troskajcie się«, znaczy »nic nie róbcie«, ten niech znowu słucha co zaraz później Zbawiciel dokłada. Nie mówi albowiem, niczego nie szukajcie, nic nie róbcie, ale powiada: »Szukajcie najprzód Królestwa Bożego«. Najprzód, to jest we wszystkiem co czynicie i o co się modlicie, Królestwo Boże na pierwszym miejcie celu. Co innego jest zupełnie : »Szukąjcie najprzód«, a co innego »nie szukajcie nic«.
    Pan temi słowy nie zakazuje troskliwości i zabiegliwości w pracach i usiłowaniach każdemu stanowi odpowiednich, ale zakazuje zbytecznej troskliwości, to jest tej, która nie pozwala na pierwszym celu mieć chwały Boskiej i zbawienia duszy, która nie zostawia nic czasu na modlitwę, na spowiedź, na przygotowanie się do jak najczęstszej Komunii, na słuchanie Słowa Bożego, na święcenie Niedzieli i Święta — takiej troskliwości zabrania — ale nie tej uczciwej, roztropnej, spokojnej, z którą pracując Chrześcijanin, nigdy tego nie zapomina, że pierwsza i najpotrzebniejsza praca jest ta około duszy, w której jako w najbliższej sobie, najpierwej Królestwa Bożego szukać powinien. Bez Boga pracować, wcale na nic się nie przyda, ale z Bogiem być a nie pracować, wcale niepodobna. My sami bez Boga nic nie możemy, a Bóg sam bez nas ratować nas ani nam pomagać nie chce. Bóg sam nie chce, bo On od początku postanowił to prawo, iż w pocie czoła twego pożywać będziesz chleb twój, a my sami nie możemy, według tego, co mówi Psalm: »Jeźli Pan nie zbuduje domu, próżno pracowali, którzy go budują. Jeźli Pan nie będzie strzegł miasta, próżno czuwa, który go strzeźe« (126). Smutno nam i ciężko, że po długiem cierpieniu, po latach niepowodzeń, po nieszczęściach, z których każde jak grom biło serce i dziwno, że go nie zdruzgotało, że po długich, długich cierpieniach, po dolegliwej a cicho znoszonej boleści, po wielu wylanych łzach, Opatrzność nie przybywa z ratunkiem i pociechą.
    Nie skarżcie się jednak, nie szamotajcie się, nie kłóćcie się z otaczającemi was tajemnicami miłosierdzia Boga, nie mówcie: »Dość już tej modlitwy i nadziei, sam sobie dam radę i sprawię sobie pociechę«. — O! nie mówcie, bo to napróżno, ale słuchajcie, co mówi Duch Św.: »Próżno macie przededniem wstawać. Dzień to chwila, w której Opatrzność ratując, jawna jest i rozświecająca ciemną noc smutku i cierpienia. A więc co? Wstańcie skoro usiądziecie, którzy pożywacie chleb boleści
«. Co to jest skoro usiądziecie? Usiąść w prochu z posypaną głową popiołem, odzianą worem, znaczy w języku Pisma Św. pokutę. Niechże więc karmieni chlebem boleści nie powstawają przeciw Opatrzności przededniem ratunku i pociechy, ale niech pokutują i za własne i za braci swoich grzechy. Wstańcie skoro usiądziecie, którzy pożywacie chleb boleści. Takie wstanie będzie nie ku szemraniu, ale ku dziękczynieniu z głębi rozradowanego i wdzięcznością przepełnionego serca, z głębi duszy rozmiłowanej w Bogu, który dla jej wiecznego dobra pociechę doczesną odwlekał; z głębi całej istoty wyznającej głośno o Opatrzności Boskiej z Psalmistą: »Wspomożenie nasze w Imieniu Pańskiem, który stworzył niebo i ziemię, którzy ufają w Panu, jako góra Syon nie poruszy się na wieki. Góry około Niego, a Pan około ludu swego odtąd i aż na wieki. Amen«.

Ks. Zygmunt Golian

_____________


KAZANIA NIEDZIELNE, ŚWIĘTALNE, PASYJNE I MAJOWE PRZEZ X. ZYGMUNTA GOLIANA, DOKTORA ŚW. TEOLOGII, MISYONARZA  APOSTOLSKIEGO, KAZNODZIEJĘ KATEDRY KRAKOWSKIEJ. W KRAKOWIE. Wydanie drugie, powiększone. W DRUKARNI »CZASU« FR. KLUCZYCKIEGO I SP. pod zarządem Józefa Łakocińskiego. 1887. Ss. 118 - 130.


(Transkrypcja i nieliczne, miejscowe poprawienie pisowni – Wielka litera w miejscach odnoszących się do Pana Boga - oraz podkreślenie fragmentów teksu boldem: intix. 26 marca AD 2022)

______________________________
P o z w o l e n i e Władzy Duchownej:

Kazania przez J. księdza Zygm. Goliana, Doktora św. Teologii,
Misyonarza Apostolskiego, Kaznodzieję Katedry krakowskiej napisane
przeczytawszy nadmieniam, iz obok kwiecistego stylu i pięknej
kaznodziejskiej wymowy, odznaczają się gruntownością nauki, jako
na Piśmie i Ojcach świętych oparte, a. mocą i trafnością rozumowań
aż do serca przenikając, równie opowiadane w świątyniach jak z uwagą
w osobności czytane, mogą obudzić pomiędzy ludźmi uśpioną wiarę,
obyczaje poprawić, do miłości Boga i bliźniego zachęcić, przeto za
godne druku być sądzę.

    W Krakowie dnia 22 Września 1857 r.
                                                                                X. Rząca
                                                                    Cenzor ksiąg duchownych
(...)

L. 4000.
                    W O L N O   D R U K O W A Ć.
    Kraków dnia 5 Listopada 1886 r.
                                                            † Albin, Biskup Krakowski

.............

 



..................................................................................................................................................................................................................................................

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nowenna do Najświętszego Serca Jezusowego, dla przygotowania się na każdy 1-szy Piątek Miesiąca

Uczczenie Krwi Przenajdroższej

Ofiarowanie siebie Panu Jezusowi - Ks. Karol Antoniewicz SJ

Katolik... śmierci się nie boi!

Grzech przyczyną niewiary. Kazanie Ks. Piotra Semenenki na V. Niedzielę W. Postu

Ośmiodniowe nabożeństwo do Przenajświętszego Sakramentu Ołtarza. [Karmel - 1910].

Nabożeństwo Kościelne w Lipcu do Przenajdroższej Krwi

Publiczne Przeproszenie Najświętszego Serca Pana Jezusa

Matki Boskiej Szkaplerznej. Kazanie Ks. Karola Antoniewicza