Grzech przyczyną niewiary. Kazanie Ks. Piotra Semenenki na V. Niedzielę W. Postu

 


Prosimy Cię, wszechmogący Boże, wejrzyj łaskawie na rodzinę sług Twoich i w Swojej hojności rządź ich ciałami oraz strzeż troskliwie ich dusz.
Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, Syna Twojego, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego * Bóg przez wszystkie wieki wieków. Amen.

(Z Kolekty dzisiejszej Mszy Świętej)




GRZECH  p r z y c z y n ą  NIEWIARY

Kazanie na V. Niedzielę W. Postu.

(Miane w Rzymie r. 1886.)

»Kto z was dowiedzie na mnie grzechu ? Jeśli prawdę
mówię, czemu mi nie wierzycie ?«.(Św. Jan, VIII. 46.)


    Bracia moi !
    Czy słyszycie ten głos? „Kto z was dowiedzie na mnie grzechu? Jeśli prawdę mówię, czemu mi nie wierzycie?"  
    Jakie połączenie! Jaki związek! Lecz naprzód sam ten głos jakże uderza: „Kto z was dowiedzie na mnie grzechu?"  
    Wyobraźmy sobie tę uroczystą chwilę. Było to w kościele, ostatnich dni.

    Już Jezus poskromił był Faryzeuszów przy owej niewieście grzesznicy; ale oto znowu otoczyła Go cała ich rzesza. Szukają, jak Go schwytać w mowie, aby Go zabić; bo dłużej już Go znieść nie mogą. Wtedy Chrystus do nich: „Znam was i wiele mam o was mówić: znam was; szukacie mnie zabić, bo mowa moja nie może trafić do was. O, zaiste, to, co widzieliście u ojca waszego (dyabła), to czynicie!" Zawołali Żydzi: „Ojciec nasz Abraham jest !“ A Chrystus: „Jeśliście synowie Abrahama, czyńcież uczynki Abrahama. Ale wy mnie szukacie zabić, człowieka, który wam prawdę mówię, którąm od Boga słyszał, tego Abraham nie czynił. Wy ojca waszego (dyabła) uczynki czynicie!" „Ależ", krzyknęli, „myśmy z cudzołóstwa nie urodzeni, jednego Ojca mamy Boga!" A Chrystus: „Jeżeli Bóg jest Ojcem waszym, czemu mowy mojej nie rozumiecie? Wy z ojca dyabła jesteście i pożądanie ojca waszego uczynić chcecie. On mężobójca był od początku i kłamca, i ojciec kłamstwa. Ja zaś jeśli prawdę mówię, nie wierzycie mi!“


    Oto, jak w tej uroczystej chwili postawił się Chrystus wobec Swoich śmiertelnych nieprzyjaciół, i tak doprowadziwszy Swoje skargi, wyrzuty, obwinienia do najwyższego stopnia natężenia, występuje dowodem, który ma ich stanowczo pokonać i potępić. Podnosi głos i mówi: „Słuchajcie mnie i odpowiedźcie: K t o   z   w a s   d o w i e d z i e   n a   m n i e   g r z e c h u ? "
    I spojrzawszy naokoło z tem bezpieczeństwem, które tylko On jeden mógł mieć w duszy i w oku, kiedy wszyscy milczeli, zamyka mowę i mówi: „A więc jeśli prawdę mówię, czemu mi nie wierzycie?" I kończy dowód wyrokiem: „Bo z Boga nie jesteście!"
    Bracia, do tych słów Bożych ja moich dodać i nie umiem i nie mogę. Lecz nad niemi mam się zastanowić dziś z Wami. Proszę o uwagę.
    Pokażę Wam naprzód, że  g d z i e   g r z e c h,   t a m   n i e w i a r a; i owszem, że tam tylko niewiara, gdzie wprzódy był grzech.
    Wielka, ważna, potrzebna, konieczna prawda, a dziś już, niestety, tak przekręcana.
    Dam Wam potem radę, naukę, na te ostatnie złe czasy, które już nastają, gdzie grzech rozmnaża się ode dnia do dnia, gdzie nieprawość coraz obfitsza, miłość coraz zimniejsza, a wiara już, już ucieka.

    Chryste Panie, daj nam łaski Twojej do zrozumienia Twoich tajemnic, do ustalenia się w wierze, do rozżarzenia się w Twojej Miłości, przez przyczynę Najśw. Panny! Z d r o w a ś  M a r y o.

I.


    Do czego sprowadza się wyzwanie Chrystusowe? Do podwójnego twierdzenia: 1) W nauczającym, jeśli niema grzechu, niema fałszu. 2) W słuchającym, jeśli niema grzechu, niema niewiary. Takie jest rozumowanie Chrystusowe: 1) Kto dowiedzie grzechu na mnie?  Więc z Boga jestem, więc prawdę mówię. 2) Czemu mi nie wierzycie? Bo z Boga nie jesteście, bo z grzechu jesteście, z ojca dyabła.

    By się przekonać, weźmy przed oczy historyę duszy ludzkiej. Zacznijmy od dziecka.

    Bracie mój, słyszałeś, jak Chrystus przypuszczał do Siebie dzieci, tulił, kładł ręce na głowy, błogosławił? Pójdźmy razem, i spojrzyjmy na takiego maluczkiego. Do wielkich cię nie prowadzę. Idźmy do maluczkich, oni nas lepiej nauczą. Widzisz tę twarz szczęśliwą? Jeszcze wyziew zarazy grzechowej nie pokalał tego czoła. Patrz, jakie czyste oko, jaki błogi uśmiech, jakie ruchy szczere, jakie słowa niewinne! Czy widzisz tę jasną pogodę, tę wonną błogość po całej tej małej istocie rozlaną? Chcesz wiedzieć dlaczego? J e s z c z e   w   n i e j  g r z e c h u   n i e   b y ł o ! Dlatego tak świeci, tak się śmieje, taka szczęśliwa! Dlatego Pan Jezus o niej mówi: „Dopuście dziatkom iść do mnie, a nie zakazujcie im, albowiem takowych jest Królestwo Boże.“ (św. Marek, X. 14). Tak, Królestwo niebieskie jest jego, bo  w i e r z y.

    Lecz, aby wierzyć, trzeba rozumieć, tyle przynajmniej, ile potrzeba do wierzenia. A więc powiedz nam, dziecię lube, kochanku Jezusowy, czy ty rozumiesz, co do ciebie Pan Jezus mówi? Czy ty rozumiesz tę wysoką naukę, tę niebieską mowę?
    Tę mowę, której nie rozumieli mądrzy tego świata, nie pojmowali Starsi żydowscy, którą odrzucali Faryzeuszowie, wyśmiewali uczeni w Piśmie, o której sami uczniowie mówili: „Twarda jest ta mowa, i któż jej słuchać może?“ (św. Jan, VI.60.) Powiedz mi, moje dziecię, czy ty ją rozumiesz?...
    Lecz co ja pytam? Tybyś nie miało rozumieć? Ach, przecież w tobie grzechu niema, więc ją rozumiesz, ach, i jak rozumiesz! lepiej niż mądrzy, lepiej niż starzy, lepiej niż uczeni, lepiej niż sami uczniowie ze świata wzięci. Rozumiesz, o rozumiesz, bo w tobie grzechu nie ma.

    Patrzcie, jak temu dziecięciu umysł i serce się otwiera na wszystkie prawdy Wiary Chrystusowej, jak wszystko dobrze rozumie! Jak dobrze rozumie, co to jest Bóg Ojciec, jak Go poznawa i czułą cześć Mu oddaje. Jak rozumie, co to Bóg Syn, i co to, że z Nieba zstąpił, i co to, że się narodził, i że Go piastowała Matka Przenajświętsza.
    Czy widzicie n. p. tę dziecinę, co się potem nazywać będzie św. Weronika Giuliani, jak przed obrazem Matki Bożej stoi pięcioletnia, jak się przymila, jak prosi Maryę, żeby jej Dzieciątko choć na chwilę oddała (jak ona rozumiała, że to Matka!) i póty prosi, póty błaga, póty żebrze, póki nie otrzymuje, czego żąda! Ach, ona rozumie, co to Syn Boży, co to Matka Boża, rozumie, choć jeszcze pięciu wiosen nie liczy: ona wierzy! bo też w niej grzechu niema, a da Bóg, że i nie będzie.
    O dziecię moje! jakkolwiek się nazywasz, tylko wzrastaj, wzrastaj bez grzechu, a wzrastać będziesz w rozumieniu, w mądrości, w wierze.
    Dla ciebie tajemnice wszystkie im są wyższe, tem się zniżą, będą niebieskiemi zabawkami dla twego rozumu, rajskiem i słodyczami dla twego serca, Bożemi pieszczotami dla twojej duszy.
    Wzrastaj, wzrastaj, moje dziecię, w tem powietrzu nadziemskiem, wśród tych jasności nie z tego świata, tul się do boku twego Ojca niebieskiego, pieść się na łonie twej Matki niebieskiej, igraj z Bożem Dziecięciem, rówiennikiem twoim, i tak wzrastaj szczęśliwe, o dziecię moje, bo cię czekają coraz większe jasności, coraz większe słodycze, rozkosze, tajemnice Boże.
    O, czeka cię największa, i już, już się zbliża: czeka cię Komunia Święta. Tylko, czy ty ją rozumiesz, moje dziecię?
    Tajemnica wielka, nieskończona, niezgłębiona, nad wszelki rozum i pojęcia ludzkie, ach, nawet nad anielskie! Czy ją rozumiesz ?
    Oto Bóg, moje dziecię, Bóg sam, rozumiesz, co to jest? Bóg sam zamknie się pod małą postacią i odda ci się na pokarm .
    Pożyjesz Go, do ciebie wejdzie i w tobie zamieszka, i już nie ty, ale On w tobie żyć będzie. Tajemnica niezrozumiała. Czy ty ją rozumiesz, moje dziecię? Co widzę? Twarz dziecięcia tak się rozjaśniała, ale tak mile, tak spokojnie, tak łagodnie, że rzekłbyś, iż ta rzecz tak niesłychana wcale dla niego nie obca, rzekłbyś, że już o niej wiedziało, że się jej spodziewało, że jej czekało i teraz, kiedy mu o niej powiedziano, rozpływa się z radości, że to  p r a w d a,  że tak jest doprawdy. Ach, bo w niem grzechu nie było ! I oto, patrzcie, jak się przygotowywa, jak się skupia, jak przystępuje do tajemnicy, jak przyjmuje Boga samego.
    Wszystko wtedy z przed oczu jego znika, świat cały mu znika, ono samo sobie znika, tylko Bóg zostaje: ono całe w Bogu, a Bóg w niem ! Ach, jakie wtedy gody i w Niebie i w jego duszy: jaki pokój, jaka cisza ! Tylko Aniołowie z góry podziwiają, tylko tu na ziemi dobrzy ludzie współcieszą się i dziękują! Niebo zstąpiło na ziemię: bo na tej ziemi grzechu nie było.

    Teraz wstań, moje dziecię, wstań! boś już nie dziecko.
    Jużeś mąż, jużeś wojownik, jużeś rycerz! Wstań, walka cię czeka. Idź na nią śmiało; tylko się nie daj zwyciężyć!
    Będę patrzył na ciebie, nie bez trwogi wprawdzie, ale zawsze pełen nadziei. Aliści moja nadzieja codzień wzrasta i z dnia na dzień mocniejsza i mocniejsza zamienia się w ufność, w bezpieczeństwo, w zupełną pewność!
    Dlaczego? Bo ten młodzieniec miły, pomazany na rycerza Bożego, nie zgrzeszył dotąd i nie grzeszy. Ach! więc pewno wiary nie straci, pewno Boga nie odstąpi; on zawsze będzie wierzył, zawsze przy Bogu stać będzie. I patrzcie, jak mocno stoi!
    Wszedł na drogę rozumu i już całą przestrzeń przeszedł bezpiecznie! Dla niego nie było żadnej trudności, żadnej wątpliwości, żadnego zawikłania, żadnej ciemności, nic, nic, co innych tak zatrzymuje, co innych tak gubi, dla niego nic tego nie było; a dlaczego? bo w nim nie było grzechu. I nie tylko przeszedł drogę rozumu, ale jeszcze przeszedł i dziedzinę życia i rolę całą swego serca przeorał, głębiny duszy swojej przekopał wszystkie, i nigdzie, nigdzie nie znalazł trudu, nigdzie zciemnienia, nigdzie zwątpienia — bo w nim nie było grzechu!
    Każdy dogmat był dla niego nową jasnością, każda tajemnica nową pociechą, każde przykazanie nową siłą, każde słowo Chrystusa Pana do rozumu i do duszy nowem światłem, nowem życiem — bo w nim nie było grzechu! I nasz młodzieniec już doprawdy mężem, już w nim wiara świeci jak słońce w południe na najwyższem niebie, już cnota jego i siła duchów na korzenie swe zapuściła w najgłębszą ziemię jego duszy; wtedy z Bogiem, z Jezusem, zawiera swe, już nie dziecinne, ale męskie, wieczne śluby, cały wtedy namaszczony już i potwierdzony łaską Bożą.
    O, już nie mam trwogi, już się o niego nie boję; bo w nim nie było, niema, i, da Bóg, już nie będzie grzechu ! Stoi on już w tym stopniu, w tej potędze ducha, w tern połączeniu z Bogiem swoim, gdzie może bezpiecznie z Apostołem zawołać: „Któż tedy nas odłączy od miłości Chrystusowej? utrapienie? czyli głód? czyli nagość? czyli niebezpieczeństwo? czyli prześladowanie? czyli miecz?... Albowiem pewienem, iż ani śmierć, ani żywot, ani Aniołowie, ani księstwa, ani mocarstwa, ani teraźniejsze rzeczy, ani przyszłe, ani moc, ani wysokość, ani głębokość, ani insze stworzenie, nie będzie nas mogło odłączyć od Miłości Bożej, która jest w Chrystusie Panu naszym. “ (Do Rzym. VIII. 35. 38. 39.) Nic, nic nie rozłączy — bo w nim niema grzechu.

    Bracia najmilsi! Rozjaśnił się umysł nasz, rozszerzyła się dusza nasza, kiedyśmy tak razem patrzyli na tę szczęśliwą duszę, w której grzechu nie było.
    Zrozumieliśmy tajemnicę, dlaczego ona wiary nie straciła. A teraz czyż mam i umysł brudzić, serce dręczyć i całe wnętrzności ściskać moje i Wasze, na tę drugą duszę patrząc nieszczęśliwą, która się grzechowi oddała?
    Dość spojrzeć na tamtą, czem jest, aby się domyślić, czem ta być może. Tamta piękna, jasna, spokojna, szczęśliwa, więc ta musi być brzydka, skalana, posępna, zachmurzona, wzburzona, bez szczęścia, bez pokoju. Dalej iść nie mogę; nie mogę zstąpić do tych myśli, których myśleć nie można, do tych uczuć, które czuć zgrozą... dosyć! darujcie mi, ani Wam to miło, ani Bogu z tego chwała.
    Lecz, co mówić muszę koniecznie, to to, że do takiej duszy za grzechem idzie koniecznie niewiara.
    Patrzcie na to dziecię, które choć dziecię jeszcze, a już je grzech zaraził. Czy to też w ślad za tem ono już nie rozumie głosu Chrystusa? Nie, nie rozumie. Uczy się na pamięć słów katechizmu, ale ich znaczenia nie rozumie.
    Jak od ich zrozumienia daleko rozum! Modli się ustami, ale od modlitwy jakże daleko serce! Czyni coś zewnątrz, co mu każą, bo ono jeszcze dziecko, bo inaczej nie umie i nie może; ale od uczynków jakże daleko dusza! Patrzcie: ma przystąpić do Sakramentu Najświętszego.
    Tu drżę, tu mi serce ustaje, tu mi się dusza ściska. Patrzcie! idzie z grzechem.
    Boże mój, w Tajemnicy Żywota spełnia się tajemnica śmierci; zamiast przemienienia się w Boga, przemienia się dusza w szatana!
    Biada temu, rzekłbym, trzykroć biada temu, który pierwszą Komunię św. źle przyjął, gdyby w łonie nieskończonej dobroci Bożej nie było Miłosierdzia na wszystko!
    Lecz jeśli dusza się nie opamięta, niewiara wzrasta, szatan na tej drodze pędzi duszę wielkim pędem. Jedna trudność po drugiej, jedna wątpliwość po drugiej, inne i zawsze inne zawikłania, ciemności, przeczenia i wkrótce z całej wiary już nic nie zostało, nic!

    Czasem nie tak prędko się zacznie, ale historya zawsze ta sama, tylko może jeszcze smutniejsza. Czasem już młodzieniec, już przebył pierwsze zapasy, pierwsze próby, był niewinny, był dobry, był wierzący, był bez grzechu; i nagle przyszło zaprzeczenie. I upadł. Boże mój, to dopiero płaczu godna historya!
    Zgorszenie wprawdzie przyjść musiało, bo i ten, co nie upadł, przez zgorszenie przechodził. Ale jednak, kiedy kto przed zgorszeniem upadnie, o, biada, wtedy — i jemu biada i temu, kto zgorszył biada, i temu nawet trzykroć biada, bowiem rzekł Chrystus: „Nie podobna jest, aby zgorszenia przyjść nie miały, lecz biada temu, przez kogo przychodzą. Pożyteczniej mu jest, gdyby młyński kamień zawieszono na szyi jego i rzucono go w morze.“ (św. Łuk. XVII. 1. 2.)
    Historya zawsze ta sama. Po upadku niewiara wzrasta. Szatan jeszcze prędzej takiego pędzi; zdawałoby się, że chce czas stracony odzyskać. I wkrótce, wkrótce o wiarę już nie pytaj!

    Moi Najmilsi, oto jest historya niewiary. Nigdy nie była inna i nie będzie. W ten sposób niewiara na ten świat się narodziła; do każdej duszy, do której weszła, tylko tym sposobem weszła, to jest, przez grzech. Pokażcie mi jedną duszę, jedną tylko, któraby wierzyła, a potem bez grzechu wierzyć przestała, przestała wierzyć wskutek spokojnego, sumiennego szukania prawdy, pokażcie mi! Niema jej, nie znajdziecie. A ja Wam pokażę, że tak jest, jak mówię. 


    Do ciebie się odzywam, gdybyś tu był, nieszczęśliwy, do ciebie, który nie wierzysz, albo i do ciebie także, któryś kiedyś nie wierzył. W sumieniu twojem, przed Bogiem, nie będziesz mógł zaprzeczyć temu, co ci powiem: Powiedz, wierzyłeś? Więc wierzyłeś, dopókiś nie zgrzeszył; przestałeś wierzyć wtedy dopiero, kiedyś zgrzeszył, kiedyś popełnił to, co my Chrześcijanie nazywamy  grzechem. Ty to zapewne nie nazywasz grzechem; wolno ci; aleś wtedy przestał wierzyć. Tego nie możesz zaprzeczyć. A ja ci więcej powiem: o ile grzeszysz, o tyle nie wierzysz, i w tem właśnie nie wierzysz, w czem grzeszysz. Bo nie myślę, żebyś już w nic nie wierzył, żebyś już zstąpił na samo dno przepaści. Cóż? czy nie tak ? Mów, co chcesz ustami; twoje sumienie mówi razem ze mną: nie wierzysz, boś zgrzeszył.

    A więc, Bracia moi, gdzie grzech, tam niewiara, tam fałsz, tam nieprawda; gdzie niema grzechu, tam wiara, tam jasność, tam prawda. Teraz rozumiemy Chrystusa: „Kto z Boga jest, słów Bożych słucha; dlatego wy mnie nie słuchacie, że nie jesteście z Boga.“ (św. Jan , VIII. 47.) A dlaczego Chrystus z Boga? Bo: „Kto z was dowiedzie na mnie grzechu?“ Dowód niezłomny. „Więc prawdę mówię. Ale wy z grzechu (nie z Boga) — więc nie wierzycie.“ I tak, gdzie niema grzechu, tam tylko prawda i wiara, a gdzie grzech, tam ani prawdy, ani wiary. Dowód niezłomny, k a m i e ń   p r o b i e r c z y   n a  w s z e l k ą   p r a w d ę   n o w ą   i   w i a r ę   n o w ą .

    Boże mój! Jaki przede mną w tej chwili widok się otwiera !

    Oto stoi Chrystus, nie tylko przed Faryzeuszami, w jednej chwili Swego życia tam w Świątyni jerozolimskiej, ale stoi na wielkim planie historyi, wobec wszystkich ludów i narodów, jako ich Nauczyciel Prawdy i Sprawca ich Wiary i woła:

    „Wierzcie mi wszyscy! Wy, którzy wierzycie, z Boga jesteście, bo słów moich słuchacie. Ale wy, którzy nie wierzycie, jakoż mi nie wierzycie, kiedy mówię prawdę? Tak, mówię wam prawdę, bo i któż, kto z was dowiedzie na mnie grzechu?“

    O, słowo dziwne, słowo nieporównane! Któż je kiedy powiedział? Żaden stwórca nowej religii na to się nie ośmielił.
    Samowładcy świata, co siebie za bogów mieli, nie zdobyli się na tyle odwagi.
    Żaden z nich nie wystąpił przed światem i nie rzekł: Kto z was dowiedzie na mnie grzechu? Nikt! Chrystus jeden to uczynił. Do tych samych przeciwników Swoich wciąż mówił i mówi: 

    Kto z was dowiedzie na mnie grzechu? Ty Julianie Apostato, ty Mahomecie, ty kapłanie lub zakonniku przeniewierco1), ty Żydzie filozolie2), wy wszyscy Judasze, Piłaty i Herody! na każdym z was można dowieść grzechu; ale kto z was dowiedzie grzechu na mnie choć jednego z tych, którymi wy świat napełniliście, i o których milczycie sami i milczeć każecie? Kto z was? “ 

 
    O Jezu mój, Ty jeden to możesz powiedzieć i słusznie mówisz! Ty jeden Mistrz prawdziwy, i jeżeli my Tobie nie wierzymy, to dlatego, żeśmy zgrzeszyli i żeśmy w grzechu. Ale, o Jezu mój, Ty więcej możesz powiedzieć, bo Ty nie tylko żyłeś lat trzydzieści trzy tu na tej ziemi, Ty ciągle żyjesz w Kościele Twoim Świętym. Ty możesz zwołać przed Siebie wszystkie narody, pokolenia, płci i stany, ludzi wszystkich i powiedzieć nie już to tylko: kto z was dowiedzie na mnie grzechu, to jasna rzecz, szatani sami ust nie mogą otworzyć, — ale Ty im więcej nieskończenie możesz powiedzieć: 

    „Kto z was może mi dowieść, żem mógł co dla niego uczynić, a nie uczyniłem? Kto z was przyszedł do mnie, a nie znalazł światła? Kto pragnął pokarmu dla duszy, a odszedł głodny? Kto pociechy dla serca, a odprawiłem go smutnym ?
    Powiedźcie, wy, więźnie, czym was z więzień nie wyprowadził? Wy, ubodzy, czym was nie wsparł? Wy, chorzy, czym was nie opatrzył? Wy, łaknący i pragnący, czym was nie nakarmił i nie napoił? Powiedzcie, wy, niewolnicy, wy, wyrzutki społeczeństwa, czym was wolnością nie darował, ludźmi, synami Bożymi nie uczynił? Powiedz szczególniej ty, kobieto, czym cię nie wydźwignął z poniżenia, z pohańbienia, ze służby, z niewoli, i czym cię nie uczynił panią, czym cię nie uczynił towarzyszką moją, współkrólową, oblubienicą? A ty, duszo, któraś mi się poślubiła przez wiarę i miłość, ty duszo, ty dopiero, któraś doświadczyła, co ja czynię dla tych, co mi się całą miłością oddadzą — powiedz, czy jest co, cobym miał uczynić a nie uczynił, dać a nie dał? czy można co myślą pomyśleć, sercem zapragnąć, duszą pożądać, czegobym ja nie dał, i obficie, nad wszelkie żądanie, i pragnienie, i myśl samą?"

    Ach, Panie, mów śmiało, wyzywaj wszystkich! Oto każda dusza, która Cię tylko poznała, odda Ci głośne świadectwo: Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani w serce człowieka nie weszło, co Pan zgotował dla kochających Siebie.
    Mam jeszcze kilka słów tylko, ale ważnych, powiedzieć.

II.

    Co mnie przeraża w dzisiejszych czasach, co mnie przekonywa, że to już ostatnie, to, że już są tacy, co złe nazywają dobrem, a grzech cnotą. Tego dotychczas nigdy nie było, przynajmniej w całości. To strach! Kiedy Chrystus mówił: „Kto z was dowiedzie na mnie g r z e c h u ?" — wtedy wszyscy Go dobrze rozumieli, bo wtedy grzech, tak w rozumieniu Chrystusa, jak ludu, jak wszystkich, zawsze był grzechem — jednakowo. Dziś nie tak. Występują nowi nauczyciele, nowi prawodawcy.
    Grzechem... poskromienie zmysłów, grzechem... wyrzeczenie się, grzechem... pokora, grzechem... posłuszeństwo, grzechem... ubóstwo.
    Czyż nie tak? Więcej jeszcze: Cnoty... to namiętności. I wyliczyli, że tych głównych cnót jest siedm, ile dawniej grzechów było głównych! I zaciera się uczucie grzechu, zaciemnia się, zagłusza. Boże mój! Dokąd idziemy?

    Przyjdzie, przyjdzie czas, że doprawdy zginie uczucie cnoty, że grzech publicznie na ołtarze wstąpi, że nieprawość człowieka wyniesie się nad wszystko, co się nazywa Bogiem i czczone za Boga. Alboż nie widzę, jak ta tajemnica nieprawości, mysterium iniquitatis, rośnie, rośnie naokoło? Czy nie widzę, jak się wzmaga? Mamy zapowiedzie Boże, co nas zaręczają, że grzech przemoże: „Wszakoż“ — mówi Pan Jezus, — „Syn człowieczy przyszedłszy, izali znajdzie wiarę na ziemi ?“ (św. Łuk. VIII. 8.) Ale dziś i tego nie potrzeba; dość spojrzeć naokoło. Można niemal wyrachować kiedy na ziemi nie będzie światła, nie będzie cnoty, nie będzie wiary — nie będzie Boga, ale szatan !
    Co czynić? Oburącz chwycić się Chrystusa. Trzymać się wiary, aby nie popełnić grzechu, unikać grzechu, aby nie stracić wiary; wzmacniać wiarę, wzmacniać cnotę.
    O człowieku, tylko nie grzesz! a nie stracisz wiary, a nie obejmą cię ciemności, a w samych ciemnościach świecić będziesz, stać będziesz bezpieczny, wolny, spokojny. Świat cały naokoło ciebie zapadnie, ale jego ruiny ciebie nie przywalą, wzniesiesz się nad nie, a one u stóp się twoich położą, wzniesiesz się nad nie wolny już wtedy, bezpieczny, szczęśliwy na wieki, bo bez grzechu, bo z wiarą w Chrystusa. Amen.

Ks. Piotr Semenenko

_____________


Ks. PIOTR SEMENENKO C. R. KAZANIA NA NIEDZIELE I ŚWIĘTA ROKU KOŚCIELNEGO. TOM PIERWSZY. NAKŁADEM XX. ZMARTWYCHWSTAŃCÓW WE LWOWIE .1913. Ss. 280-289.

(Transkrypcja i nieliczne, miejscowe poprawienie pisowni – Wielka litera w miejscach odnoszących się do Pana Boga - oraz podkreślenie fragmentów teksu boldem: intix. 31 marca AD 2022)
__________________________
Pozwolenie Władzy Duchownej:

    Cum P. Petri Semenenko opus posthumum, cui titulus „ K a z a n i a
n a  n i e d z i e l e  i  ś w i ę t a  r o k u  k o ś c i e l n e g o, tom I. i II.“ duo
theologi Congregationis nostrae recognoverint et in lucern edi posse
probaverint, facultatem concedimus, ut typis mandetur, si iis, ad
quos pertinet, ita videbitur.
    Romae, idibus Decembris 1912.
                                                                        Joannes Kasprzycki
                                                         Congr. a Resurrectione D. N. J. Chr.
                                                                            Sup. Generalis.

                                     N i h i l   o b s t a t.
    Leopoli, 2. V. 1913.
                                                                    Dr. Adamus Gerstmann,
                                                                            censor libr. spir.

    3778/13.
                                            Imprimatur.
    Leopoli, die 3. Maii 1913.
        L. S.                                                              † Josephus
                                                                    Archiepiscopus leop. r. lat



Przypisy:
1) Luter.
2) Spinoza. (Przyp. Wyd.)

.............




............................................................................................................................................................................................................................

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nowenna do Najświętszego Serca Jezusowego, dla przygotowania się na każdy 1-szy Piątek Miesiąca

Uczczenie Krwi Przenajdroższej

Ofiarowanie siebie Panu Jezusowi - Ks. Karol Antoniewicz SJ

Katolik... śmierci się nie boi!

O dziwnem Miłosierdziu Opatrzności Boskiej - Kazanie X. Zygmunta Goliana na IV. Niedzielę Postu.

Ośmiodniowe nabożeństwo do Przenajświętszego Sakramentu Ołtarza. [Karmel - 1910].

Nabożeństwo Kościelne w Lipcu do Przenajdroższej Krwi

Publiczne Przeproszenie Najświętszego Serca Pana Jezusa

Matki Boskiej Szkaplerznej. Kazanie Ks. Karola Antoniewicza