O dwóch pierwszych odpowiedziach św. Jana Chrzciciela. KAZANIE X. Zygmunta Goliana.
K A Z A N I E
O dwóch pierwszych odpowiedziach św. Jana Chrzciciela.
X. ZYGMUNT GOLIAN
„Jam głos wołającego na puszczy,
prostujcie drogę Pańską."
Ew. Ś. Jana R. 1. w. 23.
Z
Ewangelii, którąśmy czytali zeszłej Niedzieli, pamiętacie zapewne N.
N., jako się serdecznie miłość Jana dopytywała przez posły o ukochany
swój przedmiot, i z jaką słodyczą słuchała mówiącego o sobie głosu
oblubieńca. Pamiętacie też niezawodnie, jaką ztąd naukę wydobyłem za
łaską Bożą na posilenie dusz waszych, jakom was namawiał, byście
przykładem św. Jana wypytywali się co najczęściej o Tego, który ma być
jedynym pragnieniem dusz waszych, a bacząc na czas Adwentowy, byście
wysyłali przed się w poselstwo do idącego ku nam Odkupiciela gorącą
miłość a szczerą skruchę. Mniejsza o to, jako wam ten pokarm smakował,
prosty bowiem był, a jedno z przyprawą miłości podany; jeżeli się
troskam, to jedno o to, czy wam był pożyteczny, czy był istotnie
posileniem duszy, czy wam się ku zdrowiu a sytości wewnętrznej choć w
odrobinie przyłożył? Obymźe wiedział, jako wam mówić do serc waszych,
abym te serca Panu mojemu i waszemu Panu umiał pozyskać! Obymże mógł
drogi Jezusie, słodyczy moja, Królu mój, który idziesz ku nam nie tak,
jako ziemscy królowie z pompą a straszliwym majestatem, ale cichuteńko, z
wielką pokorą i miłością, obymże mógł na spotkanie Twoje stawić chociaż
tę szczupluchną liczbę, by Cię też każdy z nich chędogiem uczuciem, a
jako kto może, ozdobnem sercem przyjmował. Ze stolicy Ojca wybrałeś się
ku nam, pomóżże mi przenajmiłosierniejszy Monarcho, abym w tej odrobinie
dusz wyprostował drogę przed obliczem Twojem!
Oto głos wołającego na puszczy!
Biegną ku niemu Kapłani i Lewity, a kimby był pytają; pójdźmyż i my za
nimi, słuchajmy przesłańca, zanim się ten ukaże, którego zwiastuje, a bierzmy
naukę z pierwszych dwóch odpowiedzi jego. Krótkie są, ale pełne treści,
niech jeno te ziareczka na uprawną spadną rolę, a obfity plon wydadzą.
Już
był Pan Jezus obecny na tej ziemi, już dłonią swoją wszechmocną leczył
śmiertelną ranę przechodzącą z pokolenia na pokolenie wraz z krwią
najpierwszych rodziców, a jeszcze nie wiedziano o Nim; — na świecie był,
jako mówi Ewangelista, a świat nie poznał Stwórcy swojego, przyszedł do
swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. Dlaczego tak? Przyszedł
bowiem pokorny i ukryty, tembardziej ukryty, im pokorniejszy. A
dlaczegóż przyszedł ukryty? Bo trzeba było, aby był wzgardzony; bo gdyby
nie był wzgardzonym, nie byłby ukrzyżowanym; a gdyby nie był
ukrzyżowanym, nie byłby wylał Krwi Swojej, mybyśmy nie byli odkupieni,
boć wiecie, że ceną Krwi Swojej wykupił nas z ciężkiej grzechu niewoli.
Gdyby był przyszedł jako wielki monarcha, jako niezwyciężony wojownik w
blasku i majestacie, wnetby Mu się cały naród żydowski rozesłał pod
stopy, bo dumny, chytry, łakomy, a przytem nikczemny i spodlony, nie
miłością, ale ziemską swoją pychą mierzył wielkość Boga, a brudną
chciwością ważył Jego bogactwa. Owóż dlatego przyszedł pokorny i ukryty.
Aleby zbrodnia bogobojców nie miała wymówki, by acz ukryty mógł być
poznanym, posłał przed się zwiastuna, którego sam w Ewangelii nazywa
Aniołem. Ponieważ przyszedł nieznany jakoby wśród ciemnej nocy, ponieważ
się ukazał w tem śmiertelnym naszem ciele, więc jak powiada Augustyn
Św., zapalił sobie pochodnią i postawił przed się, aby był widzianym.
Sam szedł w cieniu, ale pochodnia rzucała nań wielkiem światłem, a
pochodnią był ten Jan Chrzciciel, o którym mówi dzisiejsza Ewangelia.
Wszakże ślepi cielesnością Żydzi, nie widzieli tego, przed którym świeciła pochodnia, widzieli jedno pochodnię, a zdziwieni jej blaskiem, biegną ku niej pytając, coby zacz była? Odpowiada Jan święty: »Nie jestem Chrystusem.« Dziwna
odpowiedź, Żydzi albowiem nie pytali: azali był Chrystusem, pytali
tylko: kimby był? Dziwna względnie nas, którzy jedno słowa słyszymy, ale
ducha słów nie znamy, ale niedziwna względnie Jana świętego, któremu
Pan odkrył samo słów znaczenie. On wiedział dobrze, że dla blasku swej
powagi wziętym był za samego Chrystusa; tłumy ludu biegły za nim,
roznosząc wszędzie wielką jego sławę, więc posłyszawszy o niej Kapłani i
Lewity, a wiedząc przytem, jako biegli w Piśmie o bliskiem przyjściu Odkupiciela biorą zwiastuna za zwiastowanego i pytają go w tej myśli: ktoś ty jest?
A pochodnia jakkolwiek świetna i lejąca blask dokoła, odpowiada:
nie jestem Chrystusem, to jest: nie jestem tym, który świeci sam przez
się, światło bijące was w oczy nie jest mojem światłem, ale światłem
Tego, który idzie za mną, On mnie sam zapalił, bym Mu świeciła idącemu,
ku wam w pokorze i cichości, poznajcie Go i przyjmijcie, bo jakkolwiek
maluczkim się wyda, jest przecież Panem nieba i ziemi, a maluczkim stał
się nie z własnej potrzeby, ale z wielkiej ku rodzajowi naszemu miłości;
przyjmijcie Go, bo On jest, na którego czekali ojcowie wasi, którego z
utęsknieniem wyglądali Patryarchowie, o którego ze łzami modlił się ród
ludzki: uchylcie bram waszych, a wejdzie król chwały! Tak więc pokornie zaprzeczyła o sobie pochodnia, co o niej trzymała pycha. Mówiąc, nie jestem Chrystusem, wyznał i dał świadectwo idącemu za sobą Chrystusowi,
wszakże Chrystus nie spodobał się Żydom, pokorny nie spodobał się
pysznym, pełen Miłości Baranek nie przypadł do smaku chciwym, a pokrytym
wilkom; dali mu nazwę króla, ale ku wzgardzie i hańbie, krzyczeli witaj
o królu! wieńcząc głowę Jego koroną, ale koroną z ciernia; powiedli Go
na tron, ale na tron niesławy i boleści; okryli Go purpurą, ale purpurą
krwi wytoczonej niewinnie; ubrali Go w przenajkosztowniejsze brylanty,
ale w brylanty potu i łez płynących obficie; podnieśli Go wysoko, ale na
Kalwaryi; otoczyli wielkim orszakiem tron Jego, ale tym tronem był
KRZYŻ! a tym orszakiem była ciżba bogobójców!
A więc próżne świadectwo Jana? Próżno świeciła ta jasna pochodnia, aby ukryty, aby pokorny był widzian? Niepróżno. N. N., bo w tej zgrai chytrych i dumnych skrybów, była garszteczka może nie Lewitów, może nie Kapłanów, może nie książąt, ale maluczkich, ale prostaczków, ale biednych, płaczących, smutnych, cierpiących, tych wszystkich zgoła, których Zbawiciel zwie błogosławionymi, a im ani próżność światowa, ani pycha, ani chytrość nie zasłaniała tego oka duszy, które nawet wśród ciemności widzi.
Tacy poznali światłość, chociaż pod cieniem śmiertelnego ciała ukrytą,
chociaż cieniami pokory odzianą. Tacy zrozumieli Jana mówiącego: »idzie za mną mąż, a jam dlatego przyszedł, aby on był objawiony w Izraelu.... a jam widział i świadczyłem, że ten jest Syn Boży.« A Zbawiciel uchylił też płaszcza pokory i królewską szatę swej wszechmocności ukazał, i pod tę szatę skrył wszystkich, którzy Go poznali,
a pod tą szatą ucichły jęki i oschły łzy, a wszelka boleść i wszystkie
smutki zmieniły się w niebieskie rozkosze, bo gdzież ma być niebo,
jeżeli nie w objęciach Jezusa, jeżeli nie przy Jego Przenajświętszym
Sercu? Kto jest pełen szczęścia, jeźli nie oni, którym Pan nieba
powiedział: »błogosławieni jesteście, albowiem waszem jest królestwo niebieskie!«
Mówmy
już o sobie N. N. Nieprawdaż, że wam się smutnym wydawał widok tych
Żydów odrzucających Chrystusa? Tak im pięknie świecił świadectwem swojem
Jan święty, a jednak wszystko napróżno. Cóż ślepemu pomoże, chociażby
miliony słońc jasne rozlewały promienie? O jak ciężka odpowiedzialność,
jaki sąd straszliwy za taką dobrowolną ślepotę! Pamiętajcie jednak, że
ci Żydzi nie uznawali Jezusa, dlatego, iż Go widzieli maluczkim,
upokorzonym. Był naonczas Pan Jezus jako ten kamyczek oderwany od góry, o
którym w widzeniu swojem powiada prorok Daniel: Od jakiej to góry? Od
góry narodu żydowskiego. Pomiatano Nim jako odrobiną bez żadnej
wartości. Wzgarda ta była grzechem bardzo wielkim, bo acz on kamyk zdał
się być małowartym, wszakoż pod światłem jasnej pochodni idącej przed nim, można w nim było poznać wartość, najwyższą, nieocenioną, nieporównaną,
ale jąkkolwiekbądź, Żydzi oni będą mogli przynajmniej w dniu sądu
powiedzieć: ale boś nam się tak maluczkim wydawał. Wszakże on kamyczek
mały, jako powiada tenże sam Daniel, wzmógł się w wielką górę, więc
jeżeli strasznie zawinili ci, którzy wzgardzili kamykiem, jakaż
dopiero będzie wina tych, którzy tej góry na cały świat widomej poznać
nie chcą, którzy tę górę sięgającą do nieba lekceważą. Jeżeli są tacy w tem waszem szczupłem zebraniu? Nie wiem, ale Pan mój wie. Z ręką na sercu badajcie się najmilsi!
Jabym rad wiele w tej mierze powiedział, ale się lękam, bym was nie
uraził, wszakoż powiem, bo czuję, źe miłość Jezusa i miłość wasza
kładzie to słowo na ustach. Kiedy my, my pochodnie świecące wobec tej
góry, wobec wielmożnie ku wam idącego Jezusa, kiedy wam mówimy,
wyznajcie Go w słowach i uczynkach, miłujcie Go, rozmawiajcie z Nim,
choćby jak najczęściej modlitwą, nienawidźcie świata, który Nim
bezustannie walczy, bądźcie gorliwymi Jego czci obrońcami, służcie Mu we
wszystkiem i przedewszystkiem, wołajcie wobec bluźniących Go
nieprzyjaciół: Pan nasz i Bóg nasz! kochajcie Go nadewszystko i przedewszystkiem, przed przyjaciółmi, przed rodziną, przed ojczyzną nawet, a kochajcie Go nie dlatego, by wam się dobrze działo, tylko by On był wielbiony
w sercach waszych; kiedy wam to wszystko mówimy, wy nie mogąc się
pozbyć głosu naszej natrętnej miłości, głuszycie Go obelgą, pomawianiem o
złe zamiary.... i przeciw komu ta obelga? Przeciwko światłu, którem
gwałtem usiłujemy rozbić wasze dobrowolne ciemności, przeciw pochodniom
ukazującym górę zbawienia, którą przed wami noc grzechu zasłania!
Jeżelić Żydów tak strasznie przeklęła sprawiedliwość Boska dlatego, że
wzgardzili kamykiem, jakiegoź powinniście się lękać przekleństwa wy,
którzy górą gardzicie?
Weź,
o bracie! to słowo do serca, choćbyś tu był sam tylko jeden, pamiętaj,
że wołanie to nasze nie jest czczą gadaniną, ale wołaniem Jezusa. My
świecimy przed idącym za wami, poznajże Króla twojego, poznaj
najwyższego twojego miłośnika, przyjm Go w prostocie do serca. O być
może! że kiedyś gorzko będziesz żałował, iżeś dla tak marnych
próżności, przemarnował życie, ale tego jednego nie pożałujesz nigdy, —
owszem im prędzej upadniesz do nóg tego Pana, im gorętszą ukochasz Go
miłością, tem bogatsze zaskarbisz sobie słodycze na twarde chwile, a
potem na całą wieczność. Więc gdziekolwiek obrócisz twe serce, choćby
ku pięknościom i skarbom całego świata, mów zawsze: »to nie Chrystus!« a
wszędzie i zawsze upatruj Chrystusa! niechaj ci wszystko o
Chrystusie świadczy, niechaj cię wszystko do Chrystusa wiedzie, ale
serca twojego niech nic nie porywa, bo na tym świecie nie masz nic,
cobyś mógł najwyższą ukochać miłością, boś ty jest tak wielkim, że sam
Bóg idzie ku tobie, sam Bóg wcielony, a idzie dlatego, bo cię ukochał, i od ciebie chce być kochanym!
Cóż tedy pytają dalej wysłańcy żydowscy. Cóż tedy, jesteś ty Eliaszem? Jan święty odpowiada: Nie jestem.
Tu uważajcie N. N, jest bowiem wielka trudność, którą wam się postaramy
za łaską Bożą rozwiązać. Kiedy uczniowie zstępowali z góry, na której
się Chrystus przemienił, wówczas im mówił Pan Jezus: »Nikomu nie
powiadajcie widzenia, aż Syn człowieczy zmartwychwstanie.« Na to
uczniowie: A cóż doktorowie zakonni powiadają, iż Eliasz musi przyjść
pierwej? A Chrystus odpowiadając rzekł: Eliasz już przyszedł, a nie
poznali go, a jeżeli chcecie wiedzieć, Jan Chrzciciel jest Eliaszem.
Otóż jak widzicie, Pan Jezus powiada, że Jan Chrzciciel jest Eliaszem, a
Jan Chrzciciel zapytany odpowiada, iż nie jest Eliaszem. Jakże pogodzić
słowa zwiastuna ze słowami Sędziego? Zwiastun nie mógł skłamać, to
bowiem mówi, co mu Sędzia mówić każe. Dlaczegóż więc powiada: nie jestem
Eliaszem, kiedy Pan powiada: on jest Eliaszem? Słuchajcie: Dwa razy
miał przyjść Chrystus na świat, raz jako Odkupiciel, drugi raz jako
Sędzia, a jako dwa przyjścia być miały, tak też i dwóch zwiastunów;
pierwsze miał wyprzedzić Jan Chrzciciel, drugie Eliasz. Czem był
Jan w pierwszem przyjściu, tem ma być Eliasz, w przyjściu ostatecznym, z
tą tylko różnicą, że Jan święty zwiastował Boga - człowieka oddającego
się z pokorą i cichością pod sąd ludzki, a Eliasz ma zwiastować tegoż
Boga - człowieka idącego w blasku i majestacie, aby sądzić wszystkich
ludzi. Jan prostuje ścieżki przed sądzonym, Eliasz przed
sądzącym; Jan oddaje świadectwo wzgardzonemu kamykowi, Eliasz podniosłej
i na cały świat widzianej górze. Widzicie więc N. N, że obaj są zwiastunami jednego Pana, a jak Eliasz mógłby się nazywać w duchu Janem, tak Jan w duchu nazwan jest od Pana Eliaszem.
Jakto w duchu? Oto, że kiedy Jan Chrzciciel nazwan jest Eliaszem, to
niema się rozumieć, że on jest osobą Eliasza, ale, że w tymże duchu jest
wydan co i Eliasz ku zwiastowaniu tegożsamego Pana. Co iż prawdą jest,
świadczy sama Ewangelia na innem miejscu. Jeszcze bowiem Jan Chrzciciel
był w łonie matki, kiedy Anioł mówił o nim Zacharyaszowi: » pójdzie przed Nim (t. j. przed Chrystusem) w duchu i mocy Eliaszowej.«
Więc Jan święty odpowiedział dobrze, ani się odpowiedź jego sprzeciwi
słowom Chrystusa; rzekł bowiem o sobie: Nie jestem Eliaszem, to jest:
nie jestem osobą Eliasza, Chrystus zaś: "On jest Eliaszem*, to jest w tym samym duchu, co i Eliasz wysłanym. Obydwa zwiastuny jednakie mają własności, a Sędzia jeden, czy go ten, czy go ów zwiastuje.
A Sędzia jeden — tak jest, jeden, tylko nie jednaki. Jan
święty zwiastuje miłosiernego, Eliasz zwiastować będzie sprawiedliwego
mściciela; Jan święty cichego Baranka, Eliasz lwa ryczącego; Jan święty
wołającego miłościwie: pójdźcie ' do mnie o wy wszyscy, którzyście
cierpiący, spracowani, ja za wszystkich kładę żywot mój, wszystkich
pragnę pocieszyć, wszystkich chcę mieć współdziedzicami królestwa
mojego, — a Eliasz wołającego z gniewem: »precz odemnie przeklęci na ogień wieczny!...« Uznajcież
Tego, ku któremu wzywa pierwszy, uznajcie pokornie idącą Dziecinę,
byście nie poczuli, jak straszliwym będzie Ten, którego przyjście ogłosi
drugi... Jać tu nie jestem ani Janem, ani Eliaszem, ale w duchu, w którym Pan mnie posłał, jestem pierwszym i drugim. Jako Jan wołam: prostujcie drogi Panu, gotujcie serca na przyjęcie miłosiernego; jako Eliasz wołam do upornych: prostujcie ścieżki Panu, gotujcie serca na przyjęcie Sprawiedliwego.
Obymże mógł pozostać dla was samym tylko Janem. Spraw to o Panie, bym
ja nie strachem sądów Twoich, ale miłością Janową wiódł ku Tobie, o Ty
Najświętsza Miłości, Jezusie mój przesłodki! któremu z Ojcem i Duchem
Św. niechaj będzie cześć i chwała na wieki wieków. Amen.
Ks. Zygmunt Golian
_____________
KAZANIA NIEDZIELNE, ŚWIĘTALNE, PASYJNE I MAJOWE PRZEZ X. ZYGMUNTA GOLIANA, DOKTORA ŚW. TEOLOGII, MISYONABZA APOSTOLSKIEGO, KAZNODZIEJĘ KATEDRY KRAKOWSKIEJ. W KRAKOWIE. Wydanie drugie, powiększone. W DRUKARNI »CZASU« FR. KLUCZYCKIEGO I SP. pod zarządem Józefa Łakocińskiego. 1887. Str. 27- 35.
(Transkrypcja
i nieliczne, miejscowe poprawienie pisowni – Wielka litera w miejscach
odnoszących się do Pana Boga - oraz podkreślenie fragmentów teksu boldem: intix. 11 grudnia A.D.2021)
_______________________________
Pozwolenie Władzy Duchownej:
Kazania przez J. księdza Zygm. Goliana, Doktora św. Teologii,
Misyonarza Apostolskiego, Kaznodzieję Katedry krakowskiej napisane
przeczytawszy nadmieniam, iz obok kwiecistego stylu i pięknej
kaznodziejskiej wymowy, odznaczają się gruntownością nauki, jako
na Piśmie i Ojcach świętych oparte, a. mocą i trafnością rozumowań
aż do serca przenikając, równie opowiadane w świątyniach jak z uwagą
w osobności czytane, mogą obudzić pomiędzy ludźmi uśpioną wiarę,
obyczaje poprawić, do miłości Boga i bliźniego zachęcić, przeto za
godne druku być sądzę.
W Krakowie dnia 22 Września 1857 r.
X. Rząca
Cenzor ksiąg duchownych
(...)
L. 4000.
W O L N O D R U K O W A Ć.
Kraków dnia 5 Listopada 1886 r.
† Albin, Biskup Krakowski
......................................................................................................................................................................................................
Komentarze
Prześlij komentarz