Ks. Piotr Semenenko: Kazanie Adwentowe - O pierwszym przyjściu Chrystusa Pana.
...Skupmy w jedno mgnienie one lat tysiące, wszystkie nadzieje, pragnienia, i zawołajmy: „O Panie, już się nie ociągaj, już rozerwij niebiosa, już zstąp pośród nas; oto serca nasze szeroko otwarte na przyjęcie Twoje!”. Tak uczyńmy, Bracia mili, a nie będziemy długo czekali: w tej samej chwili zstąpi Upragniony i w duszy naszej mieć będziemy Zbawiciela naszego. O, jak wtedy z weselem będziemy oczekiwali i zewnętrznego przyjścia Tego, którego wewnątrz już będziemy mieli! O Jezu, jakimże Ty będziesz wtedy naszym końcem, kiedy się teraz staniesz takim naszym początkiem!...
Salvator Mundi. Jan Ziarnko (1575-1630). |
Kazanie na I Niedzielę Adwentu.
O pierwszym przyjściu Chrystusa Pana (1)
Ks. Piotr Semenenko
Bracia moi!
[1] Dwie są pory roku, w których Kościół oddaje się głębszemu rozpamiętywaniu, wchodzi niejako w siebie, zagłębia się w wnętrzności duchowne, w których mieszka Królestwo Boże, to samo, o którym Chrystus powiedział: „Oto Królestwo niebieskie wewnątrz was jest”.
Adwent i Post są one dwie pory szczególne roku kościelnego. Post jest właściwie przeznaczony na pokutę; w nim rozpamiętywanie Męki Pańskiej i śmierci; współcierpienie i wspólna śmierć z Chrystusem każe się nam przygotowywać do wspólnego z Nim zmartwychwstania. W Adwencie jest przygotowanie się także, ale innego rodzaju: przygotowanie się do przyjścia Pańskiego. Lecz i tu znowu czynimy to przez pokutę, przez rozpamiętywanie, przez oczyszczenie się i uświęcenie. Tylko tu przygotowujemy się do współnarodzenia się z Chrystusem, kiedyśmy tam przygotowywali się do współumarcia z Nim. Tu Go witamy przychodzącego z nieba na ziemię; kiedy tam Go gonimy i razem z Nim wybieramy się z ziemi do nieba.
[2] Trzeba nam wejść w ducha Kościoła; trzeba z nim razem zagłębić się w te tajemnice żywota. Dziś tedy, z tym Adwentem kościelnym, zajmiemy pobożnie duszę naszą przygotowaniem się do przyjścia Pańskiego.
To przyjście Pańskie jest podwójne. Jedno już miało miejsce, drugie dopiero nastąpi. Ale oba się łączą; ono pierwsze jest zapowiedzią drugiego, a to drugie dopełnieniem tamtego. Tam Chrystus przyszedł pod zasłoną, a tu przyjdzie w całej jasności; tam pokorny, a tu pełen chwały; tam w żłóbku, a tu w obłokach; tam w ciemnej jaskini, a tu w pełnym blasku majestatu; tam wśród zwierząt i pastuszków, tu wśród Aniołów i Archaniołów, wśród Tronów i Mocarstw niebieskich; tam Go znalazły dusze proste i kłaniały Mu się dobrym sercem, z dobrej woli, w małym gronku; a tu narody całe, pokolenia wszystkie, ocean pełny rodzaju ludzkiego, niezmierzony, nieprzejrzany, niezgłębiony, drży przed Nim z bojaźni, kłania się Mu dobrowolnie lub poniewolnie, i w głuchym zamąceniu czeka Jego ostatecznych wyroków: uroczystych i strasznych jak wieczność!
[3] Takie są przyjścia Pańskie. Jedno jest początkiem naszego zbawienia, a drugie końcem. I do jednego i do drugiego mamy się gotować. Do pierwszego, byśmy korzystali z początku; do drugiego byśmy byli gotowi na koniec, i by nas ten koniec szczęśliwcy nie minął. Ale dziś będziemy mówili o początku zbawienia naszego, o pierwszym przyjściu Pańskim, z tym większym baczeniem, że od dobrego początku zależy zwykle i dobry koniec.
[4] Przenieśmy się w myśli i w duchu do onej chwili, w której się stało pierwsze przyjście Pańskie.
Już lat cztery tysiące na to przyjście świat oczekiwał. Cały ten długi czas już nareszcie minął. Ale czy doprawdy minął, i to tak bez śladu? Nie myślmy! Ten czas trwa w Bogu tak, jak gdyby był cały w tej oto jednej chwili. Ten czas trwa także w rodzaju ludzkim, w historii: boć go stamtąd nic nie zmaże; a historia przecie nie jest w powietrzu, jest w umysłach ludzkich; więc ten czas trwa w umysłach ludzkich. Więcej powiem: trwa w duszy ludzkiej, i choćby go umysł nie spostrzegał, dusza go czuje, nosi go w sobie; tam na dnie swoim snuje jego pasmo, póki je całe nie wysnuje i choć nie wie co czyni, ale jednakże czyni.
[5] Zrozumiemy to natychmiast; tylko chwilę uwagi. Lat cztery tysiące, długa to historia! Tak, długa dla życia, ale krótka do ujęcia i do wypowiedzenia. Trzy tylko epoki, trzy chwile stanowią ją całą. Upadek człowieka z tego wierzchołka, na którym postawił go Bóg; dzieje staczania się jego po spadzistości grzechu aż do dna przepaści złego; nareszcie zstąpienie Boga tamże na dno samo, aby człowieka znowu podnieść do góry, z której był spadł nieszczęśliwie. Te są trzy one chwile, w których zawarta cała ta historia lat czterech tysięcy..
[6] Te trzy chwile powtarzają się w duszy. Narodzenie się w grzechu: to pierwsza chwila odpadnięcia od Boga. Czas od narodzenia do Chrztu: to dzieje spadania. Gdyby Chrzest był odłożony do końca życia, dusza by to przechodziła na jawie. Teraz to czyni w uśpieniu niemowlęcym. Nareszcie trzecią chwilą jest Chrzest, w którym Bóg zstępuje do duszy i z przepaści naszych do swoich wysokości nas dźwiga.
Przetoż, ponieważ każdy z nas historię tę w sobie przebywa, godną będzie rzeczą, abyśmy się jej bliżej przypatrzyli i aby tym sposobem, co nieświadomie w nas leżało, to jasno stanęło przed nami. Wielka ona historia istoty ludzkiej i całego rodzaju ludzkiego będzie tą księgą, w której wyczytamy naszą własną historię, i poznawszy co się stało, i co działo z całym światem ludzkim, nauczymy się i zrozumiemy, co się działo i co się dzieje w naszej własnej duszy.
[7] Pierwszy punkt naszego wyjścia i początek mowy będzie grzech pierworodny.
Miło niech nam będzie zstępować do tych prostych nauk.
I cóż z tego, że już to wiem? Ile razy powtórzę to sobie, tyle razy zdaje mi się więcej to wiedzieć, a przynajmniej jaśniej, żywiej, głębiej to rozumieć.
Zacznijmy tedy od spojrzenia na to, co jest grzech pierworodny.
Aby go zrozumieć, trzeba zrozumieć to, co go poprzedziło, stan pierwotny, który był przed nim.
[8] Ten stan pierwszy, w którym Bóg człowieka stworzył, był w sobie podwójnie doskonały. Naprzód: zamykał w sobie wszelką doskonałość przyrodzenia ludzkiego, wszystkie przymioty i dary, w jakie natura ludzka obfitować tylko może; ale prócz tego zamykał w sobie stan nierównie wyższy nad naturę, stan nadprzyrodzony, podniesiony do Boga i niejako boski.
Doskonałość przyrodzenia, ona pierwsza, jakaż była niezrównana!
Ciało piękne, mocne, całe, czerstwe zawsze i nieskazitelne. Co w nim za uczucia!
Umysł jasny, przenikliwy, nieomylny a wszystko wiedzący. Co w nim za rozkosz!
Dusza wszystko posiadająca, wszystkiego pełna, a panująca nad ciałem i nad całym światem. Co jej za szczęście!
A wszystko nieśmiertelne. Co za pokój!
[9] Ale tę doskonałość przyrodzenia jakże przewyższał ten stan nadprzyrodzony, do którego Bóg człowieka był podniósł!
Z tego podniesienia natury ludzkiej i całego człowieka w Adamie wypływały przedziwne dary i skutki. Były nimi: przyjaźń Boża, synostwo, miłość; a nareszcie, przez wierność, niebo i ostateczne w Boga przemienienie.
Ale jakie przemienienie! Ciało miało się ostatecznie przemienić niejako w ducha; ze swej strony duch przemienić w istotę niejako Boską; a nareszcie osoba cała człowieka wejść w najściślejsze zjednoczenie z Trójświętą Osobistością Bożą: z Ojcem, Synem i Duchem Świętym. I przez to połączenie i przemienienie natury w naturę, złączenie osoby człowieka z Bogiem samym człowiek miał się stać jakoby nowym Bogiem!
Ten był stan pierwotny człowieka.
[10] I z tego stanu człowiek upadł!
Zgubne, nieszczęsne, przeklęte upadnięcie! Chcemy li wiedzieć o jaką nas zgubę ono przyprawiło? Patrzmy tylko.
Ciało odtąd słabe, coraz mdlejsze powoli kona, aż nareszcie zupełnie nie skona.
Umysł zaćmiony, niepewny, błędny czeka chwili, póki się zupełnie nie zaćmi i do najgłębszej nie zanurzy ciemności.
Dusza nie panuje już nad światem, ani nad niczym, co się na tym świecie rusza i żyje; ach! ona nie panuje nad własnym już swoim ciałem; inni nad nią panują. To, co najpodlejsze na ziemi: materia, zmysły, namiętności – panują nad nią; a ona do coraz głębszej zstępuje niewoli i w coraz ciaśniejszym więzieniu czeka, aż póki jej nie zabierze ostatni nieprzyjaciel i ostatni pan; póki człowieka nie pochłonie śmierć.
Oto, co spotkało człowieka!
[11] Lecz to wszystko niczym jeszcze. To nieszczęście zesłane na jego stronę przyrodzoną. Ale jakże straszniejsze te, które spadły na jego nadprzyrodzoną istotę!
Przepadła Miłość Boża, przepadło synostwo, przepadła prosta przyjaźń i łaskawość Boża. Odtąd ludzie synami gniewu. Przepadło, przepadło wszystko, co niebieskie i Boże! Bóg, niebo, wieczność błogosławiona, wszystko przepadło!
Został człowiek bez Boga... sam jeden! Przed chwilą: pełny i bogaty, wywyższony i potężny, przyjaciel i król; teraz: zdrajca, nieprzyjaciel, wygnaniec, potępieniec, zgięty pod nieszczęściem swoim, usiadł, że tak powiem, na ruinach własnej istoty; i im głębiej w nią zagląda, tym przeraźliwsze widzi pustki, tym okropniejsze zniszczenie! Widzę w duchu tę pierwszą parę ludzi, kiedy, wypędzeni z raju rozkoszy, po raz pierwszy stopy swoje postawili na dzikiej już i jałowej, bo przeklętej ziemi! Co za chwila dla nich! Cały ich stan obecny, cała przyszłość i ich własna, i całego potomstwa, jak jakie widzenie straszliwe, staje przed nimi w tym świetle opuszczenia od Boga. Przed ich wzrokiem, spotęgowanym ku tej przyszłości, roztacza się to jej czarne widmo: klęski walą się jedne po drugich, jedne nad drugimi piętrzą się wszystkie jej okropności. Ach, byliby pod tym ciężarem do ziemi wsiąkli, pod ciężarem takiego życia w opuszczeniu od Boga, gdyby ich była nie podtrzymała nadzieja z raju od Boga uniesiona. Bo to nie podobna wyobrazić sobie, Najmilsi, czym jest to opuszczenie od Boga.
Tego uczucia żadna istota wytrzymać nie może. Szczęściem dla nich i dla nas, mieli nadzieję! Mieli z czym odważyć się na życie! Jednakowoż, pomimo tej nadziei, uczucie opuszczenia, jakie ich cisnęło, przechodzi wszystko, co sobie wystawić możemy i umysł nasz niezdolny sobie wyobrazić, jakie było to ich widzenie w tym właśnie świetle, z tym właśnie uczuciem, z tym całym przerażeniem; widzenie, mówię, i chwili obecnej własnej, i całej przyszłości swojej, i swoich nieszczęśliwych potomków!
[12] I to widzenie, ten sen ich okropny zaczął się powoli sprawdzać. Co mówię, powoli? – prędko, pędem, ryczałtem! Dwa życia ludzkie jeszcze nie minęły, a już tak zepsucie nad miarę urosło i wszelkie ciało tak zepsuło drogę swoją, iż Bóg w sercu swoim, jak powiada Pismo Święte, „tknięty był żalem, że stworzył człowieka i postanowił w końcu zgładzić go z oblicza ziemi”. Snać innego ratunku przed złem nie było. I spełnił się wyrok: potop zalał ziemię i zmył z niej grzeszny rodzaj człowieczy.
[13] Kiedy Bóg stwarzał człowieka, słońce było w całej pełni swej siły. Tak niesie podanie. Ale nie tylko tak musiało być fizycznie, było tak niezawodnie i moralnie. Człowiek stworzony był w pełnym blasku słonecznej swojej natury. Kiedy upadł, upadek jego wewnętrzny odbił się natychmiast i w zewnętrznym życiu, odbił się w jego historii. Natura ludzka, jak słońce na dół zstępujące, zaczęła się prędko chylić ku zachodowi. Przyszła nareszcie ostatnia chwila; a zupełnym niejako zachodem pierwszego dnia natury ludzkiej upadłej był potop.
[14] Po potopie rozpoczynają się nowe na powrót dzieje. Naprzód postępują one w zmroku podań przedpotopowych. Jeszcze ludzie wiedzą o jednym Bogu, o onych prawdach pierwotnych, o onych nadziejach zbawienia. Ale powoli ciemności stają się coraz grubsze i grubsze; wkrótce stają się one zupełne. Wtedy rozpościera się panowanie mdłych światełek, potem mar nocnych, potem widm przeraźliwych, strachów czarnych, za którymi występują z ziemi duchy piekielne. Zalega naprzód ziemię cześć słońca i księżyca, potem szerzy się coraz grubsze pogaństwo, cześć Baala i Molocha, cześć smoków i wężów, aż nareszcie przychodzi cześć samych namiętności i duchów nieczystych w bałwanach złotych i srebrnych, drewnianych i kamiennych, z gliny, z błota i z krwi.
[15] To ciemność. A przy ciemności próżnia i nicość. Nie ma już tego błogosławieństwa, tej żyzności, tej pełni dóbr wszystkich, która jeszcze z początku z nieba spływała. Jak słońce duchowne zaszło i uniosło z sobą światło, tak to drugie słońce natury traciło coraz bardziej płodność życiodawczą, straciło przede wszystkim swoją czystość, którą świat ongi nasycało i karmiło porządnym pokarmem serce i zmysły człowieka. Teraz wszędy próżność, zawód i na końcu nicość. Człowiek goni za namiętnościami i w tej pogoni szaleje.
Lecz darmo, nic go nasycić nie może. Nicość, wszędy nicość, trawiąca, żrąca, paląca nicość!
[16] A przy nicości poddaństwo, niewola. Uciekła miłość ze świata. Ten ogień niebieski już nie spływa ze swego ogniska, lecz z nim razem uleciał z oblicza ciemnej i próżnej ziemi; a ziemia próżna i ciemna stała się jeszcze chłodną i zimną, i coraz chłodniejszą, i coraz zimniejszą. Chłód niemiłości, mróz nienawiści ściął ją całą i pokrył lodowatym sklepieniem niewoli. Bo gdzie nie ma miłości, tam musi być niewola. Człowiek chce posiadać. Jeśli nie posiada przez oddanie siebie samego w miłości, chce posiąść przez zagrabienie przemocą, chce panować. I wtedy szaleje czym innym: szaleje pychą i gwałtem. Z innych ludzi robi sobie niewolników i gdy to czynią inni z innymi, nareszcie wszyscy stają się lub stać się muszą niewolnikami jednego.
I wtedy ten jeden szaleje!
I tak szaleją wszyscy na zabój, aż do śmierci. Albowiem w końcu przychodzi śmierć. Wtedy wszystko w tę straszną wpada otchłań: niewola, ciemność, nicość – wszystko wpada; ale nie umiera; śmierć je tylko wiecznymi czyni; wiecznymi, mówię, i nicość, i ciemność, i niewolę!
[17] Dziwne widowisko ten szał powszechny, w który ludzie wpadają! Godzi się zaiste spytać, dlaczego nareszcie tak ludzie szaleją? Ach! Oni szaleją, bo stracili Boga, to właśnie, że są opuszczeni od Boga, to ich pędzi do tego szału.
Albowiem ludzie szukają szczęścia, wszędzie szukają szczęścia; lecz tym szczęściem jest Bóg, a ten Bóg jest dla nich stracony!
I gdzież Go teraz odnaleźć mają? W ciemności Go nie znajdą; w nicości Go nie znajdą; w niewoli Go nie znajdą; w śmierci Go nie znajdą. A więc Go nigdzie nie znajdą i nigdzie nic znajdują. Tymczasem im więcej Go nie znajdują, tym więcej Go szukać muszą; a tu, niestety, im więcej Go szukają, tym mniej Go znaleźć mogą. Czyż to nie nieszczęście, nie rozpacz, nie szał? Więc szaleją ludzie, kiedy Boga nie mają.
Lecz Bóg nie opuścił ludzi. Kiedy ich z raju wypędzał, dał im na drogę towarzyszkę nadzieję, wciąż im do serca mówiącą, że Bóg im przyrzekł nawiedzić ich kiedyś i zstąpić wśród nich ze swoim zbawieniem.
[18] I oto zstępuje naprzód działaniem swoim Bożym. Zaczyna budować swój przybytek między ludźmi przygotowany na przyszłe Jego mieszkanie. Kościół święty, on stary patriarchów, jest tym przybytkiem Jego. Do tego domu wybiera mieszkańców i stanowi nad nim stróżów. To rodzina Abrahama. I kiedy ciemności już, już mają wszystko ogarnąć, zapala lampę swoją. W tym swoim domu ją zawiesza, i onym stróżom daje ją do strzeżenia: tą lampą jest Pismo Święte. A potężne są kamienie węgielne, na których ten przybytek spoczywa. Tymi kamieniami są przyrzeczenia Boże i przykazania Jego, i przymierze z onym starym ludem wybranym zawarte. Naprzód ono przyrzeczenie w raju jeszcze uczynione niewieście, pierwsze przymierze z całym rodzajem ludzkim: „Nieprzyjaźń położę między tobą (wężem) a niewiastą i między nasieniem twojem a nasieniem jej”; następnie przymierze z Noem; dalej przymierze z Abrahamem: ona obietnica Abrahamowi i Jakubowi uczyniona: „W twoim nasieniu błogosławione będą wszystkie narody”. Na końcu przyrzeczenie i przymierze z Dawidem. Potężne i niewzruszone cztery węgły domu Bożego!
[19] Błogosławieni, którzy w tym domu mieszkają! Beati, qui habitant in domo tua Domine, in saeculum saeculi laudabunt te. Ale i ci błogosławieni, którzy z daleka to światło zoczą i spiesznym krokiem z czterech końców świata biegną do niego, do tego światła świecącego nie tylko w środku swojej jasności, ale i wokoło oświecającego ciemności wszystkie: Sicut lucerna in caliginoso loco, jakoby świecznik w ciemnistym miejscu.
[20] Tam się zbierają dusze wybrane i żywią święty ogień przez Boga zapalony, i śpiewają hymn nadziei, i z ust do ust podają pieśń oczekiwania, i z głębi piersi wypuszczają jęki tęsknoty, pożądania, przywoływania nadziei obiecanej.
Tam, w przedsionku jeszcze Hiob, on stary, wołał: „Wiem, że Zbawiciel mój żyje, i że w dzień ostateczny z ziemi powstać mam, i znowu oblekę się w skórę moją, i w ciele mojem obaczę Boga mego, którego widzieć będę ja sam, i oczy moje pozierać będą, a nie kto inny; spoczywa ta nadzieja moja w łonie moim”.
Tam, na to mieszkanie Boże, patrząc z daleka, prorokował Balaam: „Jak piękne przybytki twoje, Jakubie, i namioty twoje, Izraelu... jak przybytki, które zatknął Pan... Wyjdzie gwiazda z Jakuba i powstanie berło z Izraela... Izrael będzie silnie czynił, i z Jakuba wyjdzie ten, który będzie panował”. Ach! Ach! Kto będzie żył wtedy, kiedy to uczyni Bóg?
[21] Tam po tych starych głosach nadziei i tęsknoty, tuż po potopowych coraz częściej i silniej podnoszą się nowe w tym świętym Kościele Bożym. Oto Bóg daje ludziom na Synaju zakon swój; daje Arkę Przymierza. Około tej arki, pieczęci tego z Bogiem przymierza, wszystkie serca się kupią. Koło niej pląsa Dawid i jakby już przyszło zbawienie, tak wesoło wyśpiewuje:
„O kiedyż przyjdzie z Syjonu zbawienie Izraela, kiedy odwróci Pan niewolę ludu swego, kiedyż będzie się radował Jakub, będzie się weselił Izrael?”. „Podnieście, o mocarze, bramy wasze i wznieście bramy wieczyste, a wejdzie Król chwały. Któż jest ten Król chwały? Pan silny i potężny w potyczce. O podnieście bramy wasze, bramy wieczyste, mocarze, a wejdzie Król chwały. Któż jest ten Król chwały? Pan potęg, on, on sam jest Królem chwały”. „Zasiądzie Pan jako Król na wieki i da Pan potęgę ludowi swojemu, Pan pobłogosławi ludowi swojemu w pokoju”. „Przynoście Panu ojczyzny narodów, przynoście Panu cześć i chwałę, przynoście chwałę Imieniowi Jego. Niech się poruszy od oblicza Jego wszystka ziemia, powiedźcie w narodach, że Pan króluje... Weselcie się niebiosa, i raduj się ziemio, zadrżyj morze i głębino Jego! Cieszcie się pola i wszystko, co na nich jest. Radujcie się wszystkie drzewa leśne od oblicza Pańskiego; bo oto przychodzi, przychodzi sądzić ziemię w sprawiedliwości, a ludzie w prawdzie swojej”. „Wspomniał na miłosierdzie swoje i na prawdę swoją domowi Izraela: i ujrzały wszystkie krańce ziemi zbawienie Boga naszego”.
[22] Tak na lat tysiąc przed spełnieniem nadziei wyśpiewywał Dawid przy dźwięku swej harfy; i te dźwięki pochwyciły echa serc, które ich słuchały, i coraz dalej i dalej, coraz żywiej i żywiej, z koła do koła, z rodu do rodu, z pokolenia do pokolenia, z wieku do wieku szła i rosła ta pieśń nadziei, pragnienia, oczekiwania. Słuchajcie, jak ją pochwytują prorocy Boży, i jakie do niej nowe nuty mieszają.
„Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, i nazwane będzie Imię Jego Emanuel (Bóg z nami)”. „Maluczki narodził się nam, i synaczek dany jest nam, a potęga spoczywa w ramieniu jego i nazwane będzie Imię Jego: Przedziwny, Radny, Bóg, Mocarz, Ojciec przyszłego wieku, Książę pokoju. Rozmnoży się panowanie Jego, a pokoju nie będzie końca”.
[23] „Blisko jest, że przyjdzie czas Jego, i dnie Jego już niedalekie. Zlituje się Pan nad Jakubem”. „O bogdajbyś rozerwał niebiosa i już zstąpił! Od oblicza twojego góry by pierzchnęły... wody zapaliłyby się ogniem i rozgłosiłoby się Imię Twoje!... Lecz oto staliśmy się jako nieczysty, wszyscy my, i jako szmaty krwią płynącej wszystkie sprawiedliwości nasze. I opadliśmy jako listek wszyscy i nieprawości nasze jako wicher porwały nas. Nie masz, kto by wzywał Imienia Twego... roztrąciłeś nas związanych w nieprawości naszej... Oto patrz: miasto świętego twego spustoszone, Syjon spustoszony, Jeruzalem spustoszone. Dom uświęcenia naszego i chwały naszej... stał się pogorzeliskiem ognia, i wszystkie pociechy nasze wywróciły się w ruiny. Jak to, na to wszystko czyż powstrzymasz się Panie i milczeć że będziesz, i będziesz że nas zasmucał okropnie?”. „Gdzież jest gorliwość twoja i potęga twoja, i mnóstwo wnętrzności twoich, i zmiłowań twoich?”. „O Panie! Ześlij już baranka panującego nad ziemią!”. „Zroście z góry niebiosa, obłoki wydżdżyjcie nam Sprawiedliwego, a ty, ziemio, otwórz się i poródź nam Zbawiciela”.
[24] Czy słyszycie, Bracia moi, te głosy, te jęki, te wołania? One wychodzą z domu Pańskiego, one wznoszą się z rodziny świętej, spośród ludu wybranego. Ale nie z tego tylko jednego miejsca te głosy się podnoszą. Oto słyszę po całej ziemi te same westchnienia, te same jęki, te same wołania. Cała ziemia w zbrodni, w ciemności, w niewoli, w śmierci; ale na dnie jej smutku i cierpienia, i nieszczęścia leży, leży nadzieja. O święte światełko, które jak ostatnia iskierka życia tam w głębi tlejąca przeszkadzasz jednak, aby się trup nie rozpadł w zgniliznę! O święta nadziejo, widzę, jak się wzmagasz, widzę, jak słuchu twego dochodzą one głębokie dźwięki wychodzące ze świątyni Bożej; widzę, o błogosławione postacie, te istoty od Boga zesłane, które ten ogień po całym ludzkości ciele roznoszą, to światło po całej duszy ludzkiej rozlewają; widzę tych Mędrców świecących tą nadzieją poganom, widzę te Sybille, które Kościół obok Dawida i proroków stawi, te prorokinie posłane do narodów, żywicielki ognia świętego, zwiastunki zbawienia i Zbawiciela. I jedni, i drugie do uszu narodów wszystkich tę samą pieśń śpiewają i równie mocnymi dźwiękami, równie ognistymi wyrazy: „Przyjdzie – mówią – Syn Boży, przyjdzie Zbawiciel; zstąpi z nieba Król wieczny i przyniesie na ziemię znękaną Królestwo pokoju, wiek złoty, lata wesela i szczęścia”. Ach, nie mogę się wstrzymać, te święte dźwięki powtórzyć muszę.
[25] Czy słyszycie, jak uczeń Sybilli, najuczciwszy z wieszczów pogańskich, on rzymski Wergiliusz, zaczyna psalm mesjaniczny, w którym jednym cała nadzieja starożytności iskrzy się i płonie. Słuchajcie, jak śpiewa:
„Ostatni czas już – prawi – nadszedł kumejskiej Sybilli wyroczni: Oto nowy od początku zaczyna się wieków szereg. Już przychodzi Dziewica, już przychodzi wiek złoty; już nowa Dziecina spuszcza się z nieba wysokiego... O, za twoją wodzą, jakiekolwiek są ślady zbrodni naszej, zniszczone będą i ziemię od wiecznej trwogi już raz oswobodzą. On Boga za życie otrzyma... i świat uspokojony rządzić będzie świętymi cnotami. Wtenczas zginie wąż, zginie i zdradliwe drzewo ze swoją trucizną, trzody igrać będą z lwami, winna jagoda sama się urodzi, twarde dęby sączyć będą słodkie miody, pługa nie zapotrzebuje ziemia, ani noża winnica, wolne chodzić będą woły, a ziemia sama wszystko wszystkim rodzić będzie”.
„Ach – woła wieszcz zachwycony – niechże mi zostanie ostatków życia mego cząstka tak długa i oddech w piersi, ile potrzeba, by twoje widzieć i opiewać czyny! O wtedy mię ani Apollo, ani Orfeusz w pieśni nie zwycięży. Wtedy sam Pan, jeśli ze mną przed sądem Arkadii zechce pójść w wyścigi, sam Pan sądem Arkadii uzna się, uzna za zwyciężonego”.
[26] Czy słyszycie tedy, Bracia moi, i te także głosy, te inne pragnienia, te ludów wszystkich wołania? Zbierzcie je wszystkie razem. Czy słyszycie? Tam, gdzieś z głębi zamierzchłych wieków, słuch ich dochodzi do uszu naszych. Co mówię, że dochodzi? My je lepiej słyszymy w sercach naszych, czujemy w głębi istoty, i każda nuta, każdy dźwięk znajduje wtór w duszy naszej, a nasza dusza z tą przedwiekową pieśnią w jedną pieśń się zlewa i śpiewa ją w całej istocie swojej tysiąckrotnym echem. Boć to rzecz godna i słuszna, aby Hymn n a d z i e i ojców był hymnem wesela i szczęściem potomków.
[27] Lecz coś większego wam powiem. Ta pieśń jeszcze nie skończona: stary świat ją przed pierwszym przyjściem zawodził, a my ją przed drugim powtarzać mamy i powtarzamy. Kościół w całej liturgii Adwentu nie darmo ją powtarza w obrzędach swoich; nie darmo bierze na usta swoje i kładzie w usta wiernych te same głosy, te same wołania, te same westchnienia, te same jęki. My i za tamtych, i za siebie czuć powinniśmy. Oni tylko o jednym przyjściu wiedzieli, jednego oczekiwali; my i tamto przyjście z wdzięcznością przyjąć, i do nowego przygotować się powinniśmy. Więc podwójne powinno być uczucie nasze, podwójne niejako serce i podwójna dusza. Zacznijmyż od tego, abyśmy godnie powtórzyli wszystkie one stare oczekiwania Przyjścia Pańskiego i godnie Go uczcili w owym Jego pierwszym Przyjściu. Będzie to niejako żywa i gorąca podstawa naszego dalszego oczekiwania i przywoływania. A jak to mamy uczynić? Oto powtórzmy w jednej chwili cały on długi przeciąg czasów, skupmy w jedno mgnienie one lat tysiące, wszystkie nadzieje, pragnienia, i zawołajmy: „O Panie, już się nie ociągaj, już rozerwij niebiosa, już zstąp pośród nas; oto serca nasze szeroko otwarte na przyjęcie Twoje!”. Tak uczyńmy, Bracia mili, a nie będziemy długo czekali: w tej samej chwili zstąpi Upragniony i w duszy naszej mieć będziemy Zbawiciela naszego. O, jak wtedy z weselem będziemy oczekiwali i zewnętrznego przyjścia Tego, którego wewnątrz już będziemy mieli! O Jezu, jakimże Ty będziesz wtedy naszym końcem, kiedy się teraz staniesz takim naszym początkiem!
[28] Bierzmy przykład, Najmilsi, tam, skąd nam świeci najjaśniej. Albowiem był taki, który to uczynił za wszystkich i nad wszystkich. Był, kto większą miał nadzieję niż sami pierwsi rodzice, mocniej wierzył niż wszyscy patriarchowie, więcej pragnął niż wszyscy prorocy, wierniej oczekiwał niż cały lud Boży, serdeczniej tęsknił i wzdychał niż wszystek rodzaj ludzki. Był, był ten duch nadludzki, to serce niezgłębione, ta dusza płomienista, która wszystkie nadzieje, pragnienia, oczekiwania, prośby, westchnienia, błagania, żądze, wszystkie płomienie całego rodzaju ludzkiego w jedne ognisko skupiła i czystym, wielkim ogniem buchnęła ku niebu: była Maryja!
Czyż Jej nie widzimy w duchu, Tej, która mocą swojego pożądania tak przyciągnęła Najwyższego, że już się wstrzymać nie mógł? I rozerwały się niebiosa i zstąpił Najwyższy, zstąpił Baranek panujący nad ziemią! Spuściło niebo rosę swoją w łono Dziewicy, a obłoki zlały Sprawiedliwego; i otworzyła się czysta ziemia Jej wnętrzności, i urodziła Zbawiciela.
O Maryjo, błogosławione Serce Twoje, błogosławiony duch Twój, błogosławiona Twoja dusza, która tak umiała czekać Pana, tak wierzyć, tak pragnąć, tak przywoływać, tak ciągnąć do siebie, że aż go otrzymała. Błogosławionaś Ty na wieki; w Tobie ziszczenie nadziei świata; w Tobie raj rozkoszy, wiek złoty, szczęście ziemi, wesele nieba; błogosławionaś! Błogosławiona Twoja Wiara, błogosławiona Nadzieja, oczekiwania, pragnienie; błogosławiona Miłość Twoja i błogosławiony Owoc Twej Wiary, Nadziei, Miłości, błogosławiony Owoc wnętrzności Twoich, Jezus!
Ach naucz nas, jak my mamy tak samo wierzyć, tak samo pragnąć, spodziewać się, oczekiwać; tak samo kochać i tak samo dostąpić tegoż samego owocu, tegoż samego Jezusa.
I o tym słów kilka.
[29] Człowiek choć przez Chrzest wszczepiony jest w Jezusa, a Jezus w niego; wszelako przez grzech dusza znowu od Niego odpada, a Jezus od duszy. I człowiek poganinem na nowo. Trzeba, żeby znowu pragnął, oczekiwał, wołał, i tak mocno, ażby otrzymał.
W tym bieda i nieszczęście, że człowiek nie czuje swego stanu; i nie jęczy, nie pragnie, nie woła, nie szuka.
Czyż więc koniecznie ma pójść aż do ostatnich następstw, żeby zrozumiał i żeby poczuł? Czyż znowu ma zajść koniecznie aż do ciemności, próżni, niewoli śmierci?
Wszakże już ta historia miasto niego odbyta: stary świat już za nas ją spełnił.
Niechże się raczej człowiek upadły do niej obróci, do tej najsmutniejszej historii, i niech raz przecie z przykładu korzysta.
O człowieku, któryś miał nieszczęście zgrzeszyć, obudź się i nie idź, dla Boga, aż do kraju przepaści!
Ale i ty, co obojętnie żyjesz: czy to się godzi? Czyż nie widzisz, jakie dobro Jezus? Ty Go nie masz! Czyż nie widzisz, jak Go pragnąć powinieneś? Jak powinieneś, tak jak owo człowieczeństwo stare bez Boga, jak cały świat on dawny, i ty jęczeć, wzdychać, wołać, przyzywać, aż póki nie otrzymasz?
Ach, spojrzyj przynajmniej na Maryję: niechaj ona cię nauczy.
A Ty, Pani, Tyś Matka nasza i Nauczycielka, i Królowa, i Pomocniczka! Spraw, niech się pozbędziemy jałowej obojętności, niech się pozbędziemy morderczego grzechu, całej owej starej śmierci, pełnej ciemności, próżni, kajdan i wielkiej zgrozy. Precz, precz z nią na zawsze! Spraw, niech w sercu naszym zapali się nowy ogień, ogień Wiary, Nadziei i Miłości, ogień Życia. Ty sama go zapal, ten ogień święty! Ty, źródło życia naszego!
[30] A wtedy przyjdzie Jezus i do naszego łona.
Za Nim przyjdzie szczęście, raj, niebo, wiek złoty do duszy! Ach, wtedy już będziemy umieli i dalej pragnąć, i dalej oczekiwać, póki nie tylko wewnątrz w duszy, ale i naokoło nas, w całym rodzaju ludzkim, odrodzonym i przemienionym, wraz z drugim Przyjściem tegoż samego Jezusa nie przyjdzie naprawdę Królestwo Boże, wiek złoty, raj i niebo same. Co nam daj Boże. Amen.
......................................................
Ks. Piotr Semenenko
Kazania Adwentowe. Kazania w Kulturze Polskiej. Wydali i opracowali Witold Ostafiński i Kazimierz Panuś. Kraków 2019. Str. 413-427.
Podstawa wydania:
Piotr Semenenko, Kazanie na I. Niedzielę Adwentu. O pierwszym przyjściu Chrystusa Pana.
(1) (Miane w Rzymie 1856 r.), [w:] idem, Kazania na niedziele i święta roku kościelnego, t. 1: Od Adwentu do końca czasu wielkanocnego, Czcionkami Drukarni Jakubowskiego i Sp., Lwów 1913, s. 1–14.
Nota biograficzna:
PIOTR ADOLF ALEKSANDER SEMENENKO, współzałożyciel i generał zmartwychwstańców, filozof, pisarz i działacz katolicki, urodził się 16 czerwca 1814 w Dzięciołowie w obwodzie białostockim jako najstarszy syn Mikołaja, zruszczonego polskiego szlachcica wyznania prawosławnego, i Katarzyny, protestantki. Brał udział w walkach w powstaniu listopadowym 1830–1831, po czym został internowany w obozie pod Królewcem, skąd w 1832 wyemigrował do Francji. Należał do Towarzystwa Demokratycznego Polskiego i tajnej francuskiej organizacji węglarskiej. Pod wpływem Bogdana Jańskiego Semenenko odzyskał wiarę i powrócił do praktyk religijnych. W 1836 podjął studia teologiczne w seminarium duchownym w Paryżu, kontynuowane następnie w Rzymie, gdzie w 1841 przyjął święcenia kapłańskie i uzyskał doktorat teologii w Collegium Romanum. Opracował regułę wspólnoty, która złożyła śluby zakonne w katakumbach św. Sebastiana 27 marca 1842, przyjmując nazwę Bracia Zmartwychwstańcy. Zgromadzenie to stawiało sobie za cel odrodzenie katolicyzmu i zespołową pracę społeczną wśród emigracji polskiej.
W latach 1842–1845 Semenenko pełnił obowiązki pierwszego przełożonego generalnego.
Stanowczo zwalczał towianizm.
8 grudnia 1845 kapituła obrała nowym przełożonym generalnym Hieronima Kajsiewicza, a Semenenko wrócił do Paryża, gdzie prowadził Szkołę św. Jacka w Montmorency (1851) i pomagał w duszpasterstwie emigracyjnym w kościele Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.
Od 1852 Semenenko przebywał w Rzymie, gdzie wspierał Kajsiewicza jako przełożonego generalnego zgromadzenia. Przez wiele lat informował Stolicę Apostolską o sytuacji Kościoła na ziemiach polskich. Miał także wpływ na obsadę biskupstw na ziemiach polskich.
Wyrazem uznania Piusa IX dla wiedzy i zdolności Semenenki było powołanie go na konsultora watykańskiej Kongregacji Indeksu (1857) i Kongregacji Świętego Oficjum (1873) oraz mianowanie członkiem papieskiej Akademii Religii Katolickiej (1859). W 1866 Semenenko założył w Rzymie Kolegium Polskie, w którym kształcili się polscy kandydaci do kapłaństwa i został jego pierwszym rektorem. Po śmierci Kajsiewicza w 1873 został ponownie generalnym przełożonym zmartwychwstańców. Popierał dogmatyzację papieskiej nieomylności. Założył placówki zmartwychwstańców we Lwowie (1880) i Krakowie (1884). Semenenko „był raczej myślicielem niż mówcą” ( J. S. Pelczar), niemniej jednak jego kazania budziły duże zainteresowanie, zwłaszcza wśród inteligencji. Drukiem wydano pośmiertnie: Kazania na niedziele i święta roku kościelnego (t. 1–2, Lwów 1913) i Kazania przygodne (t. 1–2, Kraków 1923). Ceniono także nauki rekolekcyjne Semenenki wygłaszane w Paryżu, Rzymie, Ostendzie, Lwowie. Zostały one również wydane drukiem. Semenenko był także znanym publicystą. Do ważniejszych jego dzieł należą: Przeciwko cerkwi rosyjskiej. Prawda o Kościele Bożym i o Kościele rosyjskim (Paryż 1843), Życie wewnętrzne (1891) oraz Wyższy pogląd na historię Polski (Myśl Boża w jej dziejach) (Kraków 1892). Podczas rekolekcji prowadzonych w Paryżu Semenenko zachorował na zapalenie płuc i zmarł 18 listopada 1886. Pochowano go w Rzymie w grobowcu zmartwychwstańców na Campo Verano. W 1948 wszczęto jego proces beatyfikacyjny.
Wybrana bibliografia: Polski słownik biograficzny, t. 36, 219–223 (B. Micewski); T. Kaszuba, Semenenki koncepcja filozofii jako racjonalnego poznania, Rzym 1985; M. Kazimierczyk, Mariologia ks. Piotra Semenenki (1815–1886), [w:] Niepokalana. Kult Matki Bożej na ziemiach polskich w XIX wieku, red. B. Pylak, C. Krakowiak, Lublin 1988, s. 259–272; R. Świder, Ideał chrześcijanina w kazaniach księdza Piotra Semenenki, Kraków 1994.
Objaśnienia:
Tytuł: Kazanie na I Niedzielę Adwentu. O pierwszym przyjściu Chrystusa Pana
[1] „Oto Królestwo niebieskie wewnątrz was jest” – Łk 17, 21.
[2] wśród aniołów i archaniołów, wśród Tronów i Mocarstw niebieskich – zob. Kol 1, 16.
poniewolnie – wbrew woli, pod przymusem.
[4] Już lat cztery tysiące na to przyjście świat oczekiwał – nawiązanie do żydowskiego kalendarza. Na podstawie skrupulatnych badań biblijnej tradycji ten system chronologiczny liczy lata od początku świata wyznaczonego na 7 października 3761 roku przed narodzeniem Jezusa. Stąd wzięło się przekonanie, że między stworzeniem Adama a narodzeniem Jezusa jest 4000 lat różnicy. Ślad ten widoczny jest m.in. w znanej kolędzie Wśród nocnej ciszy, gdzie w zwrotce 3 w pierwotnym brzmieniu znalazły się słowa: „Ach witaj Zbawco, z dawna żądany, cztery tysiące lat wyglądany”. Zob. J. Naumowicz, Geneza chrześcijańskiej rachuby lat, Kraków 2000, s. 208–209; Czas i kalendarz, pod red. Z. Kijasa, Kraków 2001.
[12] „tknięty był żalem, że stworzył człowieka i postanowił w końcu zgładzić go z oblicza ziemi” – Rdz 6, 6–7.
[14] cześć Baala i Molocha – Baal, bóstwo semickie, którego kult rozpowszechniony był od północnego Libanu aż do Egiptu; Moloch, chtoniczne bóstwo fenickie i kananejskie, któremu składano ofiary z dzieci.
[16] na zabój – do szaleństwa, bez opamiętania.
[17] Kiedy ich z raju wypędzał, dał im na drogę towarzyszkę nadzieję – mowa o tzw. Protoewangelii (Rdz 3, 15), pierwszej zapowiedzi Mesjasza Odkupiciela.
[18] „Nieprzyjaźń położę między tobą (wężem) a niewiastą... – Rdz 3, 15.
„W twoim nasieniu błogosławione będą wszystkie narody” – Rdz 12, 3;
[19] Beati, qui habitant in domo tua Domine, in saeculum saeculi laudabunt te – „Błogosławieni, którzy mieszkają w domu Twoim Panie, na wieki wieków będą Cię chwalić” (Ps 84, 5).
Sicut lucerna in caliginoso loco, jakoby świecznik w ciemnistym miejscu – 2 P 1, 19.
[20] Hiob, on stary, wołał: „Wiem, że Zbawiciel mój żyje... w łonie moim” – Hi 19, 25.
prorokował Balaam – wieszcz pogański, wezwany przez Balaka, króla Moabitów, aby przekleństwami i złorzeczeniami pomógł mu pokonać Izraelitów (zob. Lb 22, 5–24, 25).
„ Jak piękne przybytki twoje, Jakubie... będzie panował” – Lb 24, 5. 17.
[21] „O kiedyż przyjdzie z Syjonu zbawienie Izraela... będzie się weselił Izrael?” – Ps 14, 7.
„Podnieście o mocarze bramy wasze ... jest królem chwały” – Ps 24, 7–10.
„Zasiądzie Pan jako król na wieki... ludowi swojemu w pokoju” – Ps 29, 10–11.
„Przynoście Panu ojczyzny narodów... w prawdzie swojej” – Ps 96, 7–13.
„Wspomniał na miłosierdzie swoje... zbawienie Boga naszego” – Ps 98, 3.
[22] „Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, i nazwane będzie imię jego Emanuel ” – Iz 7, 14.
„Maluczki narodził się nam... pokoju nie będzie końca” – Iz 9, 5–6.
[23] „Blisko jest, że przyjdzie czas jego, i dnie jego już niedalekie. Zlituje się Pan nad Jakubem” – Iz 14, 1.
„O bogdajbyś rozerwał niebiosa i już zstąpił! Od oblicza twojego góryby pierzchnęły... – Iz 63, 19.
„wody zapaliłyby się ogniem... będziesz że nas zasmucał okropnie?” – Iz 64, 1–11.
„Gdzież jest gorliwość twoja i potęga twoja, i mnóstwo wnętrzności twoich, i zmiłowań twoich?” – Iz 63, 15.
„O Panie! Ześlij już baranka panującego nad ziemią!” – Iz 16, 1.
„Zroście z góry niebiosa, obłoki wydżdżyjcie nam Sprawiedliwego, a ty, ziemio, otwórz, się i poródź nam Zbawiciela” – Iz 45, 8.
[24] Sybille, które Kościół obok Dawida i proroków stawi – w starożytnej Grecji i Rzymie wieszczki, którym przypisywano autorstwo ksiąg z wyroczniami. Na ich popularność w kulturze chrześcijańskiej wpłynęło dokonane przez św. Augustyna zestawienie pogańskiej wieszczki z biblijnymi prorokami; ważną rolę odegrała też powstała w VI w. legenda o wyroczni o narodzinach Jezusa Chrystusa, objawionej przez Sybillę cesarzowi Oktawianowi Augustowi.
wiek złoty – w mitologii greckiej i rzymskiej czas obfitości i szczęścia, zwłaszcza według systematyki Hezjoda i Owidiusza.
nie mogę się wstrzymać, te święte dźwięki powtórzyć muszę – cytując Wergiliusza.
[25] rzymski Wergiliusz, zaczyna psalm mesjaniczny – mowa o słynnej Eklodze IV (łac.Ecloga IV) ze zbioru Bukolik. Czterdzieści lat przed narodzeniem Chrystusa Wergiliusz (70–19 przed Chrystusem) zawarł w niej mesjańską przepowiednię, zapowiadając narodzenie z dziewicy dziecka, które zmaże zbrodnie ludzkości, przyniesie pokój i zapoczątkuje nową erę.
[29] miasto niego – zamiast niego.
………………………………………
(Transkrypcja i nieliczne,miejscowe poprawienie pisowni – Wielka litera w miejscach odnoszących się do Pana Boga i do Matki Bożej - oraz podkreślenie fragmentów teksu boldem i podlinkowanie: intix. 04 grudnia A.D. 2021).
___________________________________________________________________________________________________
Komentarze
Prześlij komentarz