Niebiosa, rosę spuśćcie nam z góry
Niebiosa, rosę spuśćcie nam z góry,
Sprawiedliwego wylejcie chmury;
o wstrzymaj, wstrzymaj Twoje zagniewanie
i grzechów naszych zapomnij już, Panie.
Pusto w Twym mieście, pusto w Syjonie,
Jerozolima w boleści tonie,
runął dom Twojej świętości i chwały,
gdzie dla Cię hymny ojców naszych brzmiały.
Niebiosa, rosę spuśćcie nam z góry,
Sprawiedliwego wylejcie chmury;
grzech nas oszpecił i w nędznej postaci
stoim przed Tobą jakby trędowaci.
Padliśmy wszyscy jak liść w jesieni,
zbrodniami jak wichrem rozproszeni,
Tyś Twe oblicze zasłonił przed nami
i Tyś naszymi złamał nas zbrodniami.
Niebiosa, rosę spuśćcie nam z góry,
Sprawiedliwego wylejcie chmury;
o spojrzyj, spojrzyj na lud Twój znękany
i ześlij Tego, co ma być zesłany.
Wypuść Baranka, daj niech przybędzie
z głazów pustyni, niech Panem będzie;
na górze córy Syjonu się zjawi
i po łzach tylu z jarzma nas wybawi.
Niebiosa, rosę spuśćcie nam z góry,
Sprawiedliwego wylejcie chmury;
pociesz się ludu, pociesz w twej niedoli,
już się przybliża kres Twojej niewoli.
Czemuż się smucisz, bolejesz srodze?
Nie bój się, nie bój, ja wyswobodzę,
Jam jest twym Panem, Jam doli twej Sprawcą,
Jam twoim Świętym, Jam Bogiem i Zbawcą.
Niebiosa, rosę spuśćcie nam z góry,
Sprawiedliwego wylejcie chmury;
roztwórz się ziemio i z łona twojego
wydaj nam, wydaj już Zbawcę naszego.
_________________________________________________________________________________________________________________
Komentarze
Prześlij komentarz